20 czerwiec 1998 – sobota

20 czerwiec 1998 – sobota 

Dzisiaj są urodziny Boomera. Przesyłam mu telepatycznie najgorętsze życzenia. Mam nadzieję, że je odbierze. I składam teraz solenne przyrzeczenie, że nie zasnę dopóki nie opiszę wszystkiego. Najświeższe z najfajniejszych wydarzenia, to te wczorajsze, ale opiszę je dopiero na końcu, gdyż muszę to wszystko nadrobić. Jak pamiętam skończyłam wpis na opisie wycieczki. Już za bardzo jej nie pamiętam. Wiem tylko, że bardzo wkurzyłam się na Krzyśka. Polubiłam Adama. I chyba wzajemnie. Na wycieczce był z nami syn wychowawczyni. I kilka razy dziwnie się na mnie patrzył. A już najlepszy był ten motyw. Jak schodziliśmy na dół do autobusu, ja z Iwoną szłam za Łukaszem i Tomkiem. I Iwona stwierdziła coś, że faceci tylko popatrzą na dziewczynę, a ona głupia od razu wyobraża sobie nie wiadomo co. I ja też w tym momencie odchrząknęłam, aby zauważyć, że ja też jestem podobna do takich dziewczyn (Iwona o tym, tzn. o tym, że gdy facet się na mnie popatrzy, to ja już coś sobie myślę, bo noc wcześniej ucięłyśmy sobie miłą pogawędkę na temat Marka i od czego się to zaczęło). No i Łukasz odwrócił się do nas i tak strasznie dziwnie się na mnie popatrzył. Zaraz to samo zrobił Tomek. I ja już nie wytrzymałam i spytałam się: - Co tak się patrzycie? Lecz nie otrzymałam odpowiedzi. A co do Łukasza to nawet fajny z niego facet, ale mniejsza z tym, bo nie mam zamiaru więcej zawracać sobie nim głowy. Następnym chronologicznym wydarzeniem jest impreza u Baśki (10 czerwiec), która była właściwie moją pierwszą imprezą z piwem. Co prawda czułam się trochę nieswojo, bo chociaż ja znałam wszystkich z imienia i nazwiska, tak oni w większości mnie nie znali. I chyba właśnie dlatego cały czas zadawałam sobie pytanie: co ja tu robię? No ale cieszę się, że byłam na tej imprezie. A co do Pawła N. to przeszło mi raczej definitywnie. 

(Dopisek – A szkoda!). 

Dzięki Mulatowi oczywiście. Ale chciałabym się z Pawłem zaprzyjaźnić. A wracając chwilowo do imprezy, to tak sobie wtedy pomyślałam, że życie bywa dziwne. Gdzie ja bym rok temu pomyślała, że będę na imprezie u Basi. Przecież nigdy nie wpadłabym na taki pomysł. I nie sądziłam, że Basia okaże się bardzo sympatyczną dziewczyną. Następne wydarzenie to pożegnanie ósmych klas. Piszę wyraźnie, że brakuje mi tych kochanych małolatów. Ale chyba szybko mi przejdzie taki stan. Nie pisałam jeszcze, że moja klasa robi się coraz fajniejsza. We wtorek i w środę (t.j. 16 i 17 czerwca) po dwóch lekcjach poszliśmy sobie z budy (i to cała klasa: co za sukces!). Natomiast w czwartek w ogóle byliśmy na lekcjach. Ja jedynie byłam na próbie. I to wszystko. Również w czwartek był koncert. Już o nim pisałam. Nie napisałam tylko, że miał też być na nim Paweł S. lecz go nie było. No i od czwartku jestem przekonana, że Mulat mnie lubi i to chyba trochę inaczej niż wszystkie dziewczyny.

 (Dopisek – Teraz już nie jestem taka pewna, a raczej w ogóle nie jestem pewna. 09.08.1998). 

Teraz przechodzę już do wydarzeń z dnia wczorajszego. Jak wiadomo wczoraj było zakończenie roku szkolnego. Pomimo mojego czwartkowego odkrycia związanego z Mulatem, w piątek trochę zmieniłam zdanie na ten temat. Bo, gdy ja wpatrywałam się w Mulata prawie cały czas, ten popatrzył się na mnie raz, może dwa. Ale chyba dalej będzie mi na nim zależeć. Zresztą co tu kryć – ja już za nim tęsknię. A wczoraj byłam na niego wkurzona za to, że nie było go na Rynku. Mam za to wielką nadzieję, że łaskawie pokaże się na Inwazji Mocy, która jest u nas w Gliwicach w środę, 24 czerwca. 

(Dopisek. Już nie mogę czytać tych zachwytów nad Mulatem. 20.02.2005). 

Muszę jeszcze napisać, że Łukasz wczoraj świetnie wyglądał. Ubrany był w marynarkę (taką szarą) i w białą koszulę rozpiętą pod szyję. Bardzo mi się podobał. Po rozdaniu świadectw wróciłam do domu. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie z Rynku Krewetka, pytając czy przyjdę. Oczywiście stwierdziłam, że tak, bo mi się strasznie nudziło. A na Rynku jak się okazało, była prawie cała I „b” z ósemki i piła piwo. Ja oczywiście dołączyłam do nich. Pogadałam przy okazji z Anką oraz z Cypisem. Mam nadzieję, że Cypis mnie zapamięta i że będę miała w szkole jeszcze jedną znajomą osobę, która będzie mi mówić „cześć”. A wracając do klasy I „b” i piwa, to oczywiście wypiłam z nimi jedno piwo. Ogólnie ludzie nie zwracali na mnie uwagi (tzn. prawie nikt nie zauważył mojej obecności). Ale i tak było OK. Potem dosiedli się do nas Marek, Łukasz i Jacek, Michał, Andrzej i jeszcze kilku gostków, których nie znam. Ale ja z tymi ludźmi nie zamieniłam nawet słowa. Po jakimś czasie wszyscy zaczęli się rozchodzić, więc my też się zebrałyśmy. My tzn. ja i Anka. Wróciłam do domu na jakąś godzinę i znowu poszłam na Rynek, gdyż umówiłam się tam o 10:00 z Marysią i Magdą. Ale na Rynku sprawa skomplikowała się, gdyż dziewczyny chciały iść do tej nowej piekarenki, a ja chciałam zostać. No i zostałam. A z dziewczynami umówiłam się na 17:00, kiedy to miała przyjść nasza klasa. Tak więc zostałam i poszłam tam, gdzie byłam rano. Acha oczywiście byłam z Krewetką. Ale to nic. Przy tym samym stoliku co rano siedziała Baśka, Beata i Magda, Aneta oraz … Maruś. Wyborowe towarzystwo. No i teraz muszę napisać, że zamieniłam parę słów z niegdyś moim chodzącym ideałem. Tematy były błahe (np. czy zdałyśmy – oczywiście w liczbie mnogiej, a jakże by inaczej, nie zwróciłby się przecież tylko do mnie, czy Krewetki, bo po co – do następnej klasy. A gdy usłyszał odpowiedź twierdzącą od Krewetki, to był na tyle dowcipny, że stwierdził: - Co za szkoda! Ja odpowiedziałam mu: - Oczywiście, że nie. Bo uwielbiam się spierać z ludźmi na których zależy mi, lub kiedyś zależało. Zresztą lubię spierać się w ogóle z facetami. Potem przyszedł Kazek i jeszcze chwilę „rozmawialiśmy” (tzn. nasza rozmowa się strasznie nie kleiła). A potem oni (Marek i Kazek) poszli do chaty, a my posiedziałyśmy jeszcze chwilę i Beata zaprosiła nas do siebie. Więc poszłyśmy do niej. Posiedziałyśmy u Beaty pół godziny i poszłyśmy na Rynek, gdyż zbliżała się 17:00. Z mojej klasy z chłopców przyszedł tylko Dawid, a dziewczyn Magda i Maryla (Magda poszła do chaty parę minut po 17:00, a Maryla o 17:30 poszła na trening) i dalej Kaśka, Martyna, Roma, Aśka, dwie Anki i Marzena. To chyba wszyscy. Ludzie z klasy trochę się zdziwili, że piję piwo, a ja…właściwie też się sobie dziwię, bo przecież nie lubię piwa. Resztę wydarzeń opiszę skrótowo. Byłam z ludźmi z klasy w Mac`u i tam spotkałam Patrycję, Ankę i Piotrka. (Dopisek – Pierwsza wzmianka! Wow! A ja myślałam, że wcześniej go nie zauważałam! 20.02.2005). (Opis koncertu z 15 czerwca kiedyś indziej). Potem gdy wróciliśmy na Rynek spotkałyśmy Agę z Gośką i Agnieszką (czyli jej kumplami). Potem poszłyśmy do „Zielonej Gęsi”. Wtedy była już z nami z powrotem Marysia. Były również Anki, Marzena i oczywiście Krewetka. Ogólnie świetnie się z dziewczynami bawiłam. Do domu wróciłam o 22:00. Acha. Napiszę jeszcze, że na Rynku był znowu Marek, Kazek, Sommer, Bajka, no i nie wiem ile jeszcze innych ludzi. A no i jeszcze łysi (tzn. skini) dwa razy robili rozróby, ale poza tym wszystko było jak najbardziej OK. 

 

Witam.

Jak miło się czyta o koncertach na rynku, imprezach, czyli o normalnym życiu. A nie jak dzisiaj. lekcje zdalne, dystans, maseczki itp. A gdzie jest miejsce, na relacje, przyjaźń, miłość. Boże to już dwa lata. 

Czytajmy Marty pamiętnik i chciejmy żyć! Pełnią życia. a na przykład nie noszę maski / od września mam zaświadczenie o przeciwwskazaniu do noszenia maski/. Staram nie poddawać się presji. A le bardzo mi brakuje relacji z ludźmi. A cóż mogą czuć młodzi ludzie i dzieci. 

Pozdrawiam

Ela

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137