STUDENCKIE ŻYCIE
STUDENCKIE ŻYCIE
Reakcja każdego na to, że studiuję w Krakowie jest podobna – ależ masz życie studenckie! Te imprezy! Gdyby to były jedyne problemy studenckie! Jednak moim głównym problemem jest skazanie na nieistnienie – począwszy od mojego ojca, a na instytucjach państwowych skończywszy. Nikt nie daje mi prawa studiowania. Ale może po kolei.
Moi rodzice rozwiedli się wiele lat temu. Mój ojciec nigdy nie wyrażał chęci uczestniczenia w moim życiu, ani fizyczne w różnych ważnych momentach, ani tym bardziej wspierając mnie finansowo. Mówiąc krótko – nie widziałam go od lat i równie długo nie otrzymuję od niego alimentów. Państwo dbało jednak o takie porzucone dzieci jak ja. Istniał Fundusz Alimentacyjny, który choć drobnymi kwotami, to jednak wspomagał moją mamę w wychowywaniu mnie. Pomoc ta jednak skończyła się dokładnie 1 maja 2004 roku. Wtedy przestał istnieć ten fundusz i zaczęła się moja gehenna. Jestem dorosła, więc zajęłam się poszukiwaniem moich alimentów. Zaczęłam od Opieki Społecznej, która miała przejąć funkcję funduszu. Szybko okazało się, że to tylko pozory. Już przy składaniu wniosku pierwszy absurd. Jestem pełnoletnia, studiuję na studiach dziennych w Krakowie, więc jestem osobą samodzielną, lecz nie mogę złożyć wniosku. Dlaczego? Bo skoro moja mama 23 daje mi pieniądze na utrzymanie (a kto miałby dać skoro nikogo – ojca, instytucji państwowych – nie interesuje mój los?), to liczą się jej zarobki. Mimo to, złożyłam samodzielny wniosek, ponieważ uważam to za absurd. Los jednak był przesądzony – mój wniosek został odrzucony. To jednak nie było w tym najważniejsze – ważniejsze było uzasadnienie. Sprowadzało się głównie do tego, że nie mogę dostawać zaliczki alimentacyjnej, ponieważ studiuję! Gdybym się uczyła (nawet w szkołach policealnych!), to mogłabym dostać. Odpowiedź tego ośrodka jest warta przeczytania, bo to naprawdę perełka urzędniczego bełkotu. Ale skoro jednak wymyśliłam sobie studiowanie, więc nikogo to nie obchodzi. Jeśli chcę mieć wyższe wykształcenie, to jest to mój problem! Nic oczywiście nie dały moje odwołania od tych absurdalnych decyzji!
Witam.
Bardzo ciekawa i prawdziwa opowieść. Pozostawię ją bez komentarza.
Pozdrawiam
Ela
Reakcja każdego na to, że studiuję w Krakowie jest podobna – ależ masz życie studenckie! Te imprezy! Gdyby to były jedyne problemy studenckie! Jednak moim głównym problemem jest skazanie na nieistnienie – począwszy od mojego ojca, a na instytucjach państwowych skończywszy. Nikt nie daje mi prawa studiowania. Ale może po kolei.
Moi rodzice rozwiedli się wiele lat temu. Mój ojciec nigdy nie wyrażał chęci uczestniczenia w moim życiu, ani fizyczne w różnych ważnych momentach, ani tym bardziej wspierając mnie finansowo. Mówiąc krótko – nie widziałam go od lat i równie długo nie otrzymuję od niego alimentów. Państwo dbało jednak o takie porzucone dzieci jak ja. Istniał Fundusz Alimentacyjny, który choć drobnymi kwotami, to jednak wspomagał moją mamę w wychowywaniu mnie. Pomoc ta jednak skończyła się dokładnie 1 maja 2004 roku. Wtedy przestał istnieć ten fundusz i zaczęła się moja gehenna. Jestem dorosła, więc zajęłam się poszukiwaniem moich alimentów. Zaczęłam od Opieki Społecznej, która miała przejąć funkcję funduszu. Szybko okazało się, że to tylko pozory. Już przy składaniu wniosku pierwszy absurd. Jestem pełnoletnia, studiuję na studiach dziennych w Krakowie, więc jestem osobą samodzielną, lecz nie mogę złożyć wniosku. Dlaczego? Bo skoro moja mama 23 daje mi pieniądze na utrzymanie (a kto miałby dać skoro nikogo – ojca, instytucji państwowych – nie interesuje mój los?), to liczą się jej zarobki. Mimo to, złożyłam samodzielny wniosek, ponieważ uważam to za absurd. Los jednak był przesądzony – mój wniosek został odrzucony. To jednak nie było w tym najważniejsze – ważniejsze było uzasadnienie. Sprowadzało się głównie do tego, że nie mogę dostawać zaliczki alimentacyjnej, ponieważ studiuję! Gdybym się uczyła (nawet w szkołach policealnych!), to mogłabym dostać. Odpowiedź tego ośrodka jest warta przeczytania, bo to naprawdę perełka urzędniczego bełkotu. Ale skoro jednak wymyśliłam sobie studiowanie, więc nikogo to nie obchodzi. Jeśli chcę mieć wyższe wykształcenie, to jest to mój problem! Nic oczywiście nie dały moje odwołania od tych absurdalnych decyzji!
Witam.
Bardzo ciekawa i prawdziwa opowieść. Pozostawię ją bez komentarza.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz