128
128
Do pracy w Playlandzie studentów dowoził autobus z hotelu. Miała wielka tremę przed rozpoczęciem pracy. Marta zawsze bardzo sumiennie wykonywała swoje obowiązki. Teraz też chciała dobrze wypaść. Po pierwszym dniu zadzwoniła:
- Mamo wiesz tak się cieszę, dostałam pracę przy kasie, jako jedyna studentka. Bałam się, ze każą mi robić pizzę lub hamburgery i musiałabym się ciapać, a tu takie wyróżnienie. Wszyscy mi zazdroszczą. Mówili mi studenci z poprzednich lat, że na moje stanowisko dają ludzi po praktyce, a ja dostałam po jednej rozmowie.
- Jesteś świetna, znasz dobrze język angielski.
- No tak, ale ja rozliczam pieniądze.
- Widocznie masz uczciwość wypisaną na twarzy.
- No może masz rację. Nie podoba mi się tylko to, że musimy nosić zielone uniformy i bluzy włożone do spodni.
- Marta, co się przejmujesz, przecież po pracy się przebierasz.
- Tak, to fakt. Całuski mameczko. Będę już kończyć.
- Pa córeńko, trzymaj się.
Zbliżał się koniec roku szkolnego. Byłam zajęta pracą. Pisałam do Marty maile. Rozmawiałyśmy na gadu- gadu. Co dwa, trzy dni, Marta dzwoniła. Przed wylotem Marta nauczyła mnie rozmawiać na czacie. Wyszukiwałam ludzi ze Stanów Zjednoczonych. Chciałam więcej wiedzieć o życiu za oceanem. Pewnego dnia Marta zadzwoniła:
- Mamo, wiesz mam problem. Mam tutaj czarnego menadżera Eryka.
- I co? – Zapytałam zaciekawiona.
- On mnie podrywa.
- To dobrze, czy źle?
- Mamo, nie żartuj. Jest moim przełożonym, ale przychodzi do mnie, próbuje mnie przytulać, chce mi dawać całusy i proponuje spotkania po pracy. Nie wiem, czy powiedzieć właścicielowi.
Komentarze
Prześlij komentarz