125

125

Załatwiała formalności. W międzyczasie pisała pracę magisterską, zaliczała przedmioty na uczelni. W kwietniu była świadkiem na ślubie Michała. Bardzo starała się tam dobrze wypaść, więc przygotowaniom poświęciła wiele czasu. Zdała wszystkie egzaminy w sesji. Prowadziła również warsztaty poetyckie i rozliczała moje programy. Pisała skomplikowane wnioski dla mojej pracy. Przygotowywała do druku czwarty tomik poezji młodzieżowej. Dziś się zastanawiam, jak ona to godziła. Tyle zajęć na raz. Świetna organizatorka i bardzo pracowita dziewczyna. W dzień kiedy miałam ją odwieść na Okęcie do Warszawy, miała mało czasu na przygotowanie się do podróży. Nie była jeszcze do końca spakowana. Jednak jako dobra córka, siedziała przy komputerze i rozliczała mi programy. Wpisywała dane do trudnych, tabelek. Ja tego nie potrafiłam zrobić. Cały dzień na to straciła. Jeszcze kończyła pakowanie w samochodzie. Zabierała ze sobą małą walizkę. Uznała, że na miejscu kupi sobie nowe, amerykańskie rzeczy. Kiedy dowiedziałam się , że zabrała ze sobą dwanaście kosmetyczek, bardzo się zdziwiłam.

- Marta poco tyle, może jeszcze raz przejrzysz, czy wszystko potrzebujesz?

- Dobrze, bo nie mogę zapiąć walizki.

Zostawiła sobie osiem. Resztę przywiozłam do domu. Przyjechaliśmy na lotnisko sporo przed czasem. Ostatnim razem na lotnisku byłam ćwierć wieku wcześniej. Wtedy Okęcie było małe, teraz zupełnie nie mogłam się tu odnaleźć. Na szczęście Marta znała bardzo dobrze język angielski i bez problemu poradziła sobie ze wszystkimi sprawami. Chwilę posiedzieliśmy, wypiłyśmy kawę i za moment można już było oddać bagaż. Po przekazaniu walizki, przeszłyśmy do bramki odprawy osobistej. Marta oddała mi swoją wodę, założyła mały, podręczny plecak na plecy. Zaczęłyśmy się żegnać. Przytulałyśmy się. Nadszedł czas rozstania. Nagle Marta zaczęła się robić na przemian blada i czerwona.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137