135
135
- Pa Martuś.
Dwudziestego września zmarł mój ojciec. Chociaż mieszkaliśmy daleko od siebie i zawsze byłam samodzielna, po tym wydarzeniu załamałam się. Ten rok był dla mnie taki trudny. Ślub Michała, pierwsze długie wakacje bez Marty, śmierć ojca i samotność. Zupełnie sama z tymi wydarzeniami, emocjami. Marty wiza kończyła się ósmego października. Wszystkie jej sprawy nagle zostały nie załatwione. Nie miałam sił, głowy do tego wszystkiego. Żałoba. Martusi też było przykro, że już nie zobaczy dziadka, z którym była bardzo związana emocjonalnie. Jego ukochana wnuczka. Trochę zastępował jej ojca, którego nie pamiętała, albo nie chciała pamiętać. Zadzwoniła ostatni raz z Nowego Jorku:
- Mamo, chcę tu zostać.
- Marta, proszę cię wróć. Chociaż na trochę. Wszystko sobie sama załatwisz. Zobaczymy się, a potem znowu wrócisz. Ja postaram się przejść na wcześniejszą emeryturę i w wakacje polecę do ciebie. Zostanę tam z tobą i tez nie wrócę do Polski. Będę ci pomagać.
- Dobrze mameczko. Sprzedasz mieszkanie. W stanie New Jersey , to jest godzinę metrem do Nowego Jorku, można kupić jednopokojowe mieszkanie za cenę naszego w Polsce. Tam też jest duże skupisko Polonii i wiem, że potrzebują pracowników do polskiej szkoły. Będziesz pracować
w zawodzie. Może jeszcze uda się znaleźć pracę w teatrze dla Michała.
- To dobry plan Marta.
- Dobrze wracam. Mamo, a czy mogę co oddać trochę mniej pieniędzy? Chciałabym trochę sobie jeszcze pozwiedzać?
- Marta, raczej nie, jeśli chcesz wrócić do USA. Wiesz ile mam kredytów. Już nie będę mogła wziąć więcej. Chyba, że zostaniesz w Polsce.
Komentarze
Prześlij komentarz