23 listopad 1997 – niedziela

23 listopad 1997 – niedziela 

Ostatni tydzień był tak samo nudny jak poprzedni i ten jeszcze wcześniejszy. Właściwie nuda to moja codzienność. Wrzesień, październik czy listopad – dla mnie to jedno i to samo. Tylko wcześnie robi się ciemno i mamy już śnieg za oknem. Ale to cały czas ta sama nuda. W piątek byłam w „ósemce”. Oczywiście nie widziałam Marka. Wkurza mnie to już ponieważ, im dłużej go nie widzę, tym bardziej mi na nim zależy. Lub też gdy go widzę, a on nie reaguje, nie poznaje mnie, to zamiast być na niego zła, zwymyślać go (chociażby w myślach) to ja lubię jeszcze bardziej, bardziej. To jest bezsensowne. (Dopisek – Dokładnie!) Zachowuję się jak głupia, zakochana małolata. Fakt, że małolatą to może i jestem, ale nie wiedziałam, że jestem głupia. Co do zakochania to już sama nie wiem. Nie wiem co czuję do Marka: miłość czy sympatię. (Dopisek – Na pewno tylko sympatię). Nie mogę tego określić, dopóki go nie zobaczę. A to szybko nie nastąpi. Zresztą nie sądzę, abym po kilku sekundach widzenia go, wiedziała co do niego czuję. Ja już nie wiem. W piątek widziałam Blachę i Piotrka. No i oczywiście Polo. Piotrek był na tyle kochany, że powiedział mi: - „Cześć”. Zrobił to chyba pierwszy raz od pół roku. Polo oczywiście też powiedział mi: -„Cześć”. Na szczęście on robi to << za każdym razem kiedy się spotkamy>> (to cytat z piosenki „Mogę wszystko” LO 27). W każdym razie Polo traktuje mnie jak dobrą znajomą. W przeciwieństwie do Marka i Sommera. Oni mnie całkiem po prostu nie pamiętają. Zresztą nie widziałam ich już tak długo, że się nie dziwię. W następny piątek (28 listopada) idę na dyskotekę do mojej budy. W sobotę Keketka ma i robi urodziny. Powinno być OK.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137