11 listopad 1997 – wtorek

11 listopad 1997 – wtorek 

Tak, tak. Któż dzisiaj ma urodziny. Zgadnij kto. Czyżby Marek? Właśnie on! Oczywiście nie wytrzymałam i wysłałam mu kartkę z życzeniami. (Dopisek – No i po co? 08.08.1998 r.) Te życzenia były już wypisane, a na kopercie (nota bene różowej!) pisałam drukowanymi literkami. Tak więc nie sądzę, aby wiedział od kogo to. On już pewnie znajdzie odpowiednią „kandydatkę”, która mogłaby dla niego to zrobić. Ciekawa jestem o kim Marek pomyślał czytając tę kartkę. No, a teraz coś na temat życia codziennego. W moim ukochanym liceum jak zwykle NUDY!!! To już normalne, że czuję się tak, jak w podstawówce kiedy ósmej „a” nie było w szkole. Jedynym urozmaiceniem jest Grześ. (Dopisek – Grześ?!) Marcin i Michał. Czasami zachowują się milutko (tzn. wydaje mi się, że mnie pamiętają). (Dopisek – Znowu jakieś nieziemskie głupoty. Ci faceci nie wiedzieli o moim istnieniu). Czasami jest okropnie nudno, bo oni nie zwracają na mnie uwagi. To co jest najgorsze w tej chwili to, to, że w szkole właściwie na nikim mi nie zależy tak bardzo, bardzo, bardzo. Co jest oczywiste najważniejszy 13 (chyba) jest Marek. Ale czasami jak mnie napadnie to najważniejszy jest Sommer, Stefan albo Grzesiek. Ostatnio nawet przychylnie myślałam o Polo (tylko i dlatego, że miał zapalenie robaczka – wyrostka robaczkowego i jest mi go po prostu żal). Tak więc szesnasty rok mojego życia jak na razie upływa pod hasłem NUDA. A teraz popsujmy sobie humor. Powspominajmy stare dobre czasy – te sprzed roku. Całkiem niedawno – dwa dni temu – Tejlik obchodził pierwsze urodziny. Co za tym idzie, minął rok, odkąd (jak sądzę zakochałam się w Mareczku. Tak, tak. Zakochałam się. Tak to ostatnio odbieram. Chyba nigdy aż tak długo nie wzdychałam do jednego chłopaka. Chyba, że nazwiemy to uczucie przyzwyczajeniem do myśli o nim i małej sympatii jaką go obdarzałam. Sądzę jednak, że go troszeczkę kocham. (Dopisek – To chyba nie tak. Tak naprawdę to kochałam chyba tylko jednego faceta Michała (tego ze Szczecina oczywiście). Później. To tym bardziej nie tak. Kochałam tylko Piotrusia. Michał był szczenięcym zauroczeniem. Marek natomiast fascynacją. Chyba na szczęście nie spełnioną. 20.02.2005). Tzn. kocham faceta, którego z niego zrobiłam. Chyba, że Marek jest taki naprawdę. Taki to znaczy czuły, wrażliwy, słodki, opiekuńczy, wartościowy. Zeszłam trochę z początkowego tematu. Tak więc rok temu jechałam z Markiem jednym autobusem przez może pięć minut. To jednak wystarczyło, aby uśmiechnąć się do niego, poprzyglądać się mu i … wpaść po uszy. To co mnie zdziwiło to, to, że Marek powiedział mojej mamie: - „Dzień dobry” (tak przynajmniej twierdzi moja mama). No, ale mniejsza z tym. Chciałabym, żeby zmieniło się moje nudne, beznadziejne i bezsensowne życie. Żeby zabłysła w nim jakaś iskierka szczęścia. I o to będę prosić Ciebie Boże. I tego sobie życzę z okazji urodzin Marka i z okazji rozpoczęcia tego pamiętnika. Jest to już piąty pamiętnik. Może życzenia w nim zawarte spełnią się

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137