14 luty 1998 – sobota

14 luty 1998 – sobota 

WALENTYNKI Rok temu sądziłam, że ten dzisiejszy dzień spędzę w sposób pełen szczęścia. Jednak jest zupełnie inaczej. Jestem dzisiaj kompletnie nieszczęśliwa, załamana, oczywiście samotna i na pewno mój nastrój niewiele różni się od tego sprzed roku. Co jest oczywiste moja skrzynka na listy była dzisiaj puściusieńka. Chce mi się wyć, krzyczeć. I nie chce mi 27 się żyć. Bo co to za życie. Jedna wielka beznadzieja. Nienawidzę tego kogoś, kto układa moje życie. To nie fair. Aż trudno uwierzyć, że są ludzie, którzy dzisiaj są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że te „Walentynki” za rok będą chociaż troszkę szczęśliwsze. Nie wierzę w to, że kiedykolwiek będę szczęśliwa. Czy to, że chcę mieć chłopaka to tak wiele? Przecież nie wymagam, żeby od razu był on najprzystojniejszym, najpiękniejszym i nie wiem, ile jeszcze tych naj… Wystarczy, że będzie mu na mnie zależało i mi na nim też. Sądzę jednak, że w moim przypadku to zbyt wiele. Jestem tak przepełniona goryczą i bezsensownością swojego istnienia. Nie rozumiem po co mam żyć. Nie mam żadnego celu w życiu. Tylko zadręczam się tym, że „ktoś” na mnie nie popatrzył, że mnie nie pamięta. To chyba wystarczy by być w stanie przygnębienia. Nienawidzę „Walentynek” ponieważ prawie nikt nie jest dzisiaj sam, prawie nikt nie jest smutny. Tylko ja oczywiście.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137