16 marzec 1998 – poniedziałek

 16 marzec 1998 – poniedziałek 

Dzisiejszy dzień był dosyć sympatyczny. Również fajna była sobota. Opiszę to dodając jeszcze dwa zdarzenia. W czwartek (5 marca) jadąc do szkoły przeżyłam szok. Wsiadając do autobusu zobaczyłam …Marka. Niestety jechałam z Krewetką, co zepsuło mi całą „radość” z tego spotkania. Ponoć Marek nas widział, jednak ja nic o tym nie wiem. To był ostatni raz, gdy widziałam Marka (czyli nie widziałam go już 11 dni – za dużo!)?! Następne zdarzenie miało miejsce w piątek (13 marca). Pomiędzy 3 a 13-tym nie działo nic nadzwyczajnego. A w piątek widziałam …Jacka zmierzającego do szkoły. Tzn. sądzę, że szedł do szkoły. Widziałam go na Placu Piastów. Oczywiście była ze mną Krewetka. 30 W sobotę (14 marca) byłam na przeglądzie poezji w Sośnicy. No i oczywiście przeżyłam szok. Tym razem nie spotkałam Marka lecz Damiana. No, ale chyba o nim jeszcze nie pisałam, więc opiszę go. Pierwszy raz widziałam go na << Turnieju>>, gdy grał na gitarze w Anki kabarecie. Chodzi on do „ósemki” oczywiście. Jest wysokim szatynem (włosy ma tak gdzieś do początku uszu – wiem, że to głupio brzmi, no ale inaczej nie da się opisać) o niebieskich oczach. Miny robi podobne do min Sommera. I troszeczkę przypomina Leo Di Caprio?! To tyle. I niestety Damian zburzył mój spokój. Zawsze bałam się, że to co ostatnio poukładałam, jakiś facet zburzy i że trudno będzie mi się pozbierać. Sądziłam, że Marek zawsze będzie najważniejszy. Lecz przez kilka godzin byłam w stanie myśleć o Damianie. Teraz jednak wszystko wróciło do normy (na szczęście). Poza tym moja mama słysząc jak oni (bo z Damianem był jeszcze Przemek) grają zaczęła z nimi rozmawiać, pożyczyła od nich gitarę i wzięła numer telefonu. No i jeszcze przedstawiła mnie Damianowi. Podejrzewam jednak, że on nie pamięta już jak mam na imię. To chyba tyle na jego temat. Wiem, że gdyby on chciał się ze mną zaprzyjaźnić, to ja nie mam nic przeciwko. W tym przypadku wolę Marka. A swoją drogą to bardzo, bardzo, bardzo tęsknię za nim. Dzisiaj było dosyć fajnie na w-fie. Naszej facetki nie było, na drugiej lekcji grałam z Marysią w kosza. No i grał również taki skate`cik. Był on pozytywnie nastawiony do nas. Kilkakrotnie uśmiechał się do nas i w ogóle był sympatyczny. Teraz już DOBRANOC. (Aha pisząc te słowa słucham muzyki z „Titanica”. Wspaniała).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137