27 sierpień – wtorek

27 sierpień – wtorek

Życie jest niesprawiedliwe. Potwornie niesprawiedliwe. To nie fair. Tak nie może być. Nie może. Nie może. Nie może. Dlaczego muszę być samotna i nieszczęśliwa? Za co? Co ja takiego zrobiłam? Nie wiem. I chyba nigdy się nie dowiem. Dwudziesty szósty sierpień – to miał być najcudowniejszy dzień w moim życiu. Spotkanie z Michałem, jakieś miłe słowa, może nawet te bardzo ważne, może pierwszy pocałunek, pierwsze cudowne przeżycie. Ale nie było nic. I to nie z powodu mojego głupiego zachowania, czy też jakiegoś dziwnego zachowania Michała. To nie to. Stała się rzecz najnormalniejsza na świecie. Po prostu nie było go w domu!!! No przecież to najgłupsze na świecie. Żeby z tak głupiego powodu się nie spotkać. Nie być szczęśliwym. Miałam taką nadzieję, że ten dzień wyryje się w mojej pamięci na zawsze. Może, że ten dzień wyryje się na zawsze w pamięci Michała. Niestety tak się nie stało. Teraz już nie mam nadziei na cokolwiek. Straciłam nadzieję na zawsze. „Moja i twoja nadzieja”. Może „twoja” /czyli Michała/ nadzieja była za mała. Bo moja nadzieja była zdecydowanie za mała.

/ Dopisek /.

Chyba już nigdy nie będę wierzyć w to, że będę szczęśliwa, że będę miała koło siebie kogoś bliskiego. Nadzieja jest czymś okropnym, skoro zawsze się to źle kończy. Teraz jest mi wszystko obojętne. Chciałabym, żeby Michał odpisał na list, który zamierzam mu wysłać. Chciałabym, żeby chociaż był mi na tyle „bliski”. Wiadomo, że najlepiej by było, żebyśmy codziennie rozmawiali przez telefon i raz w tygodniu jeździli do siebie. Ale to tylko marzenia.

 

Witam.

I tak oto zakończyła sie Marty kolonijna miłość.

Pozdrawiam

Ela

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137