30 październik 1998 – piątek

30 październik 1998 – piątek 

Mam ochotę opisać aktualny stan moich uczuć. Dlatego pominę na razie inne wydarzenia, a opiszę tylko to, które coś zmieniło w moim myśleniu. Gdy stałam dzisiaj w autobusie koło Mulata (szczegóły później) poczułam się strasznie obco. Dotarło do mnie, że on mnie strasznie olewa. Nic dla niego nie znaczę. Poczułam również, że jest on mi strasznie daleki, że choć nie wiem, jak blisko niego bym stała, on i tak nie pragnąłby mojej bliskości. Poczułam coś, co strasznie trudno ubrać w słowa. A to, co najdziwniejsze to, to, że chyba mi do niego przeszło. Już nie umiem wyobrazić sobie nas całujących się, bo to jest ewidentna abstrakcja, rzecz kompletnie niemożliwa. I sądzę, że moja miłość (sympatia lub jeszcze co innego) do niego po siedmiu miesiącach skończyła się definitywnie. To wszystko okaże się w poniedziałek, gdy go zobaczę (lub nie). W każdym razie sądzę, że to koniec. PÓŹNIEJ Przechodzę teraz do wydarzeń z wczoraj i dzisiaj. Wczoraj mieliśmy mieć kółko teatralne, które ostatecznie nie odbyło się. Za to pooglądałam sobie mecz kosza. Grali ludzie z pierwszych klas i jeszcze jeden gostek z trzeciej klasy. I teraz muszę zauważyć, że po pierwsze – Błażej dobrze gra w kosza (w ostatniej sekundzie pierwszej połowy, rzucił tak ślicznie, jak goście z NBA. Świetnie wyglądało to, jak on położył się na boisku i cała reszta drużyny położyła się na nim), po drugie – Błażej chyba był na treningu rok temu (tym 22 października, gdzie m.in. był Marek). A teraz coś najważniejszego – coraz bardziej podoba mi się Błażej. Według mnie ciekawy z niego facet. Nie dość, że fajnie gra w kosza, to jeszcze dobrze się uczy (!). No, ale zostawię go już w spokoju. Następne wydarzenia miały miejsce już dzisiaj. Rano wychodząc z domu przeżyłam niemały szok: Pod moim domem przechodził Marek i Boomer z jakimś kumplem. Gdybym wyszła trochę wcześniej, wyszłabym prosto na nich. Na szczęście tak się nie stało. No i krótki komentarz na temat moich uczuć do Mareczka (to tak słodko brzmi!). Otóż jest mi zupełnie obojętny (mniej więcej tak ja Mulatowi!). Jest to bardzo pozytywne odczucie. Potem pojechałam do szkoły, gdzie widziałam „mojego” Łukasza, który wywołał wtedy we mnie oczywiście falę czułości. Później Krewetka oświadczyła mi, że w szkole jest Stefan. Na następnej przerwie zobaczyłam go na własne oczy. Ogólnie nic się nie zmienił. Najciekawsze  jest to, że jakieś dwa tygodnie temu pomyślałam sobie, że dawno go nie widziałam więc mogłabym go już spotkać. I proszę. Podobnie było z Grześkiem – też pomyślałam, że długo go nie widziałam i zobaczyłam go tydzień później. Siła przyciągania? Telepatia? Czy też może przypadek? Kto wie?! W szkole nie działo się nic ciekawego. Po lekcjach jechałam na korki na osiedle Kopernika. 

 (Dopisek – Marta udzielała korepetycji. Mama Marty). 

Z tego powodu poszłam na drugą stronę ulicy Toszeckiej. Miałam jechać autobusem 677. I gdy wreszcie przyjechał 677 był w nim …. Nikt inny jak Mulat (drugi, a właściwie to już trzeci szok tego dnia). Wsiadłam i stanęłam całkiem blisko niego (nie miałam innego wyboru; był straszny tłok). Mogłam się na niego patrzeć do woli. Gdy się na niego patrzyłam, czułam wielką czułość i tkliwość. Lecz zaraz potem zmroziła mnie bezsensowność całej tej sytuacji. Moje uczucia ochłodły diametralnie, poczułam tak jakby lód otoczył moje serducho. Łukasz obdarzył mnie tak obojętnym spojrzeniem, jakby widział mnie pierwszy raz (!). Jakiekolwiek uczucie z jego strony do mnie to mrzonki. Wtedy zrozumiałam, że to chyba koniec mojego uczucia. Teraz to znowu trochę się zmieniło. Chyba jednak dalej będę do niego wzdychać, chociaż on ma mnie ewidentnie „gdzieś”. Szczerze, to przez Krewetkę. Powiedziała mi ona, że wszyscy nabijają się z Mulata (z tego, że się dobrze uczy. W tym roku nietrudno będzie mi go przeskoczyć w nauce). Zrobiło mi się tak go żal. Przecież on jest cool, więc czemu oni (tzn. jakiś Kamil, Kuba, Dominik, a czasami nawet Maciek) się z niego nabijają? Zawsze byli dobrymi kumplami, a tu nagle taka odmiana. Łukasz! Zrób coś! Albo się uśmiechnij do mnie, albo zrób coś innego. Wtedy zdecyduję co z Tobą dalej. 

 P.S. Widziałam dzisiaj z autobusu Grześka! 

Witam.

Dzisiaj mamy długi wpis w Marty pamiętniku. Dzisiaj byłam ją odwiedzić. Smutno, że tylko w sposób duchowy mogę z nią spędzać święta. ale cóż zrobić... Piszę kolejna książkę o niej. Ale o tym innym razem.

Życzę dobrego dalszego świętowania.

Pozdrawiam

Ela

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137