30 / 31 grudzień 1998 – środa / czwartek
30 / 31 grudzień 1998 – środa / czwartek
Właściwie jest już sylwester, bo jest godzina 1:10. To co chciałam teraz napisać to parę spostrzeżeń na różne tematy. Czytając poprzedni pamiętnik doszłam do kilku różnych wniosków, które chcę teraz zapisać. Pierwszy wniosek dotyczyć będzie Wojtka. Czytając poprzedni pamiętnik zauważyłam, że Wojtek zrobił się dla mnie na tej siedmio – dniowej wycieczce. Tzn. wcześniej też nie był niemiły lecz w ogóle raczej mnie nie zauważał. A od wycieczki to się raczej zmieniło. Niejednokrotnie Wojtek coś do mnie zagadywał i czasami miło się z nim rozmawia (oczywiście tylko wtedy, gdy nie ma śmietanki towarzyskiej). To tyle o Wojtku. Następny jest Ali i nasz taniec na dyskotece. Teraz gdy czytałam wpis z tamtego dnia (notabene było to w dzień urodzin Will`a Smith`a – 25 września) zobaczyłam, że nie napisałam wszystkiego, co wtedy czułam. Mam tu na myśli to, że jeśli Ali chciałby mnie pocałować, to ja …. Nie miałabym nic przeciwko (mimo, że jest i był wtedy Łukasz)! Na szczęście – lub nie – w zależności jak na to patrzeć, Ali nic takiego mi nie zaproponował. I nawet nie wiem czy chciał mi coś takiego proponować. Możliwe, że gdyby dyskoteka była dłuższa to coś by się stało. No, ale nie ma po co gdybać? Było jak było. Chciałam tylko jeszcze napisać, że miło by było spotkać Aliego. Jakoś teraz znowu zaczęłam o nim troszkę myśleć. Co jeszcze chciałam napisać? Acha coś o Błażeju i Kosmosie. Błażej. Był on pierwszym „kotem” z naszej budy, którego znałam z widzenia. Pamiętam go jak stał przy schodach w tej swojej bluzie, potarganych włoskach i słodkiej buzi. To było 1 września, gdy szliśmy do klasy. A potem, po południu widziałam go na Rynku, ale o tym już pisałam. Pamiętam jeszcze, że Błażej w pierwszych dniach szkoły nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Sądziłam, że z niego drugi Michał G., a tak nie jest. Według mnie jest on wyjątkowo normalny i mało pewny siebie. Co do Kosmosa, to mam wrażenie, że był on w tej grupce, z którą rozmawiała Anka. No, ale do końca pewna nie jestem. Nie ma to jednak większego znaczenia. Jestem już totalnie zmęczona. Reszta przemyśleń – jutro (a raczej dziś rano). Dziś również podsumowanie 1998 roku. Na razie moje przemyślenia zostawię w spokoju.
Teraz zrobię podsumowanie 1998 roku. Ten rok był: taki sobie, czasami było fajnie, czasami nie. Mój największy sukces: czy ja wiem? Raczej nic. No, może parę dosyć ważnych koncertów (m.in. w szkole); całkiem dobre oceny; może wyjścia do „Nitro” itp. Zupełnie mi się nie udało: jak zwykle, znaleźć chłopaka; zdobyć i poznać Łukasza; znaleźć stałych przyjaciół, na których mogę liczyć. Kocham teraz: Łukasza (a kogo by innego?) A w ubiegłym roku: a czy to ważne? Aż wstyd się przyznać, że Marusia (!).
(Dopisek – Czy ja wiem, czy to wstyd. 21.02.2005).
Moje najwspanialsze przeżycie: brak! No nie do końca to jest tak jak piszę. Na pewno każdy moment, gdy Łukasz zwrócił w jakikolwiek sposób na mnie uwagę. I (nie da się ukryć) wtedy, gdy tańczyłam z Alim, to też było niezłe „przeżycie”.
Moje największe rozczarowanie: ŻYCIE przede wszystkim; to, że nie mam z kim chodzić na imprezy (i gdzie), do kina itp.; to, że Łukasz mnie nie chce (albo nie chce pokazać, że mu na mnie zależy) – wszystko jedno dlaczego i tak nie jestem z Łukaszem.
Najpiękniejszy moment w życiu intymnym: no cóż! Gdybym miała pisać o moich marzeniach, to było by tego dosyć dużo. A tak muszę zauważyć, że najbliżej byłam z Alim (w tańcu), więc to był ten moment (!).
Bolesna chwila: nie mam pomysłu, pewnie wtedy gdy, po raz nie wiem który, uświadomiłam sobie, że jestem nieatrakcyjna, że żaden chłopiec mnie nie chce itp.
W szkole było: normalnie, czasami nudno, czasami zabawnie. Mam stopnie: takie sobie (mogłyby być lepsze).
Było mi wstyd, gdy: czy ja wiem? Nie było mi raczej wstyd, bo nie robię niczego nadzwyczajnego, czego mogłabym się wstydzić.
Byłam szczęśliwa, gdy: przestałam idealizować i wielbić Marusia; wydawało mi się, że Łukasz chociaż mnie lubi (a nawet więcej); tańczyłam z Alim; złapałam jakąś nić sympatii z moją klasą; czyżby koniec tematu? No cóż…
Moja piosenka roku: zbyt dużo, aby wszystkie je wypisywać; w pewnym momencie „My heart will go on” Celine Dion, „I don`t Wand to miss a thihg” Aerosmith; „Cup of life” Ricky Martin i jeszcze kilka z obozu z Czech; piosenka Will`a Smith`a; chyba już wystarczy.
Film roku: „Buntownik z wyboru”, „Armagedon”, w pewnym okresie „Titanic”, „Wróg publiczny”.
Oceniam siebie następująco: na dobry plus; zachowywałam się jak normalna nastolatka; niczego co zrobiłam nie zmieniłabym; ale powinnam być bardziej spontaniczna i odważna, a mniej nieśmiała.
Ten rok był całkiem, całkiem, aczkolwiek mam mu do zarzucenia to, że ciągle jestem sama i że zbyt mało się działo jak na życie nastolatki. Lecz myślę sobie, że Nowy 1999 Rok okaże się dla mnie łaskawy i będę cały czas się dobrze bawić i ani minuty nie stracę na nudę. Z życia trzeba czerpać radość garściami, bo potem może być za późno. Sądzę również, że ten rok przyniesie mi wreszcie szczęście w miłości, najlepiej będzie, jeśli przyniesie mi Mulata i jego miłość do mnie. Mam wrażenie, że w tym roku poznam mnóstwo interesujących osób, z którymi będę się dobrze bawić i którzy równocześnie będą moimi przyjaciółmi. Według mnie rok 1999 przyniesie mi samą radość życia i będzie prawdziwie nastolatkowym rokiem.
(Dopisek – Sto procent racji. Jak widać wiara czyni cuda! 21.02.2005). To chyba tyle podsumowań i spostrzeżeń co do Nowego Roku.
Witam.
Marta bardzo dokładnie podsumowała 1998 rok. Dziś mogę napisać, był taki rok. Ciekawa jestem jak będziemy podsumowywać ten rok. Warto to zrobić i porównać tamten czas.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz