9 października`06 – poniedziałek

9 października`06 – poniedziałek

Myślałam, że nigdy ten dzień nie nastąpi. Łudziłam się, że można być szczęśliwym I zakochanym wiecznie. Jestem taka zła na siebie, ze nie zostałam w USA! Nie dość, że jestem bez Davida, to jeszcze w Polsce jest tak okropnie. Przed chwilą przysnęłam w pociągu i gdy obudził mnie konduktor, to nie wiedziałam, gdzie jestem, powiedziałam coś do niego po angielsku i byłam strasznie zdziwiona i rozczarowana, że nie ma ze mną Davida bo czułam, że jest przy mnie. Nie wytrzymam bez niego tyle miesięcy. Muszę wracać do NYC jak najszybciej! Nie ma tu dla mnie miejsca, bo prawie wszystko co kocham jest w Stanach. Ostatnie dni w NYC spędziłam w większości z Davidem. Najcudowniejszy moment, gdy siedzieliśmy razem w Battery Parku po zmierzchu patrząc się na Dolny Manhattan, przytuleni, całujący się pod gwiazdami i światłami wieżowców. Albo w sobotę włóczyliśmy się po całym Mamhattanie odkrywając co chwilę różne niezwykłe miejsca. Boże , nawet nie chce mi się pisać jaka smutna teraz jestem. PŁAKALIŚMY na lotnisku oboje z Davidem. Tak bardzo nie chciałam wyjeżdżać, tak bardzo chciałam wtulić się w niego i trwać tak na zawsze. Nie wyobrażam sobie życia w Polsce teraz, tym bardziej życia bez niego. Boże pozwól mi wrócić do niego jak najszybciej. Błagam!!!!!!

 

Witam.

Piękny wpis.

Pozdrawiam

Ela


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137