29

 29

 Serce ścisnęło mi się z bólu. To tu moja córka chciała wziąć ślub z Davidem. Na szczęście była msza. Oczywiście w języku angielskim. Jakoś sobie radziłam, bo gdy byłam w Rzymie w Zgromadzeniu Sióstr de Notre Dame brałam udział w mszach odprawianych w tym języku. Zostałyśmy na mszy. Modlitwa przyniosła mi ukojenie. Potem pobuszowałyśmy po eleganckich sklepach. Byłam oczarowana ilością, jakością oglądanych rzeczy i sklepów, ale też kulturą obsługi. Myślę, że Marta w tych sklepach czuła się wspaniale. Lubiła zakupy. Uwielbiała przynajmniej sobie przymierzać ciuszki i ozdoby, nawet jeśli nie miała pieniędzy na zakupy. Była taka kobieca. To był jej świat. Na koniec przechadzki poszłyśmy do piękniej kawiarni. Ogromnie wrażenie zrobiła na mnie duża ściana cała opleciona wodną fontanną. Oczywiście zamówiłam sobie kawę orzechowa, za którą tak tęskniła Marta, gdy wróciła do Polski.

- Wiesz – zwróciłam się do kuzynki – kiedy w samolocie zastanawiałam się nad tym co mnie czeka w Nowym Jorku, podzieliłam się wątpliwościami z młodziutkim współpasażerem, który też po raz pierwszy leciał do tego miasta. Wtedy mi powiedział:

. Podobno jest tak, że jeśli się zobaczy po raz pierwszy Nowy Jork, to albo się nim od razu zachwyci i pokocha, albo jeśli nie, to już się człowiek w nim źle czuje…

Ja zakochałam się od razu w Nowym Jorku. Zwłaszcza, że tyle cudownych rzeczy nasłuchałam się od Marty. Wiem, ze moja córka zostawiła tutaj swoje serce. I to nie tylko chodzi o miłość do Davida, ale także do tego miasta.

Pierwsze dni spędzałam na uczeniu się wszystkiego, ponieważ tu życie codzienne wyglądało zupełnie inaczej niż w Polsce. Trochę jeździłam z kuzynką do jej pracy i na zakupy. Poznawałam Brooklyn. Byłyśmy tez w „polskiej” dzielnicy Greenpoint.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137