Port Chester 16 września`06 – sobota
Port Chester 16 września`06 – sobota
A jeśli Marta pisze, to chyba nie jest za dobrze i już ma czas na roztkliwianie się nad sobą! Smutna konkluzja? Zapewne!
David przyszedł do mnie wieczorem. Trochę całowaliśmy się na werandzie. Po czym sobie poszedł. Dziś widziałam się z nim w Playlandzie, ale nic konstruktywnego z tego nie wyniknęło. Nie umówiliśmy się bynajmniej, dostałam tylko kugsy i jak zawsze trochę dwuznacznych słów. I już dopada mnie depresja, wraca to, co zawsze miałam w Polsce – nie dostaję tego co chcę. Sama ostatnio wyznaczyłam Davidowi granice których miał nie przekraczać, a teraz żałuję, że nie pozwoliłam pójść mu całość / tzn. na taką całość jaką wtedy chciał/. Teraz mam wrażenie, że to była jedyna szansa od losu i że jej nie wykorzystałam. I modlę się do Pana Boga w każdej wolnej chwili od myśli, by dał mi wykorzystać tę szansę do końca. Modlę się, by ostatnie dwa tygodnie w Port Chester naprawdę upłynęły mi na zabawie i to właśnie z Davidem, bo obojgu nam tego potrzeba.
Witam.
Cieszę się, że Marta tak mądrze się zachowała, wyznaczając granice.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz