Port Chester 13 września`06 – środa
Port Chester 13 września`06 – środa
Jeśli Marta nie pisze w pamiętniku przez ponad miesiąc, to musi być naprawdę zajęta i nie mieć czasu na roztkliwianie się nad sobą! Krótka konkluzja na temat długiego milczenia. Nie wiem czy bym się zabrała za pisanie, gdyby nie ostatnia noc, która oczywiście wywołała kompletny mętlik w mojej głowie. W ogóle ostatnio dni wywołują totalne zamieszanie. Ale może wreszcie napiszę o co chodzi. Spędziłam ostatnia noc z Davidem, powiedzmy na typowych / i nie tylko / pieszczotach na kanapie! Ha! I to nie był bynajmniej pierwszy raz kiedy się z nim całowałam. I really don`t + know what I`m feeling. / Myślenie dwujęzykowe nieźle mi idzie/. Ogólnie rzecz biorąc mamy “umowę” z Davidem, że wszystko co robimy jest tylko dlatego, że oboje chcemy mieć same fun. Najważniejsze, że jest mi z nim dobrze. Nawet nie potrafię tego wyrazić co czuję / ech! Polonistka!/ i na szczęście David nie żąda więcej niż mogę mu dać! Chyba wciąż do mnie nie dociera co robiłam. Wydaje mi się to takie nierzeczywiste. Dziś rano, gdy usypiałam czułam takie niesamowite odprężenie i zaspokojenie. Nie wiem, czy to się jeszcze kiedyś powtórzy, bo z Davidem nigdy nic nie wiadomo, ale tę noc będę pamiętała przez całe życie.
P.S. Nie wiem czy kiedykolwiek pisałam już o Davidzie, więc jeśli nie, to jest on starszym bratem Jeffa. A mówiąc inaczej uroczym czarnym z Bronxu.
Witam.
Pojawia się David....
Komentarze
Prześlij komentarz