23
23
To była ta myśl, której się uczepiłam , która nadawała mi sens życia i której trzymałam się kurczowo w najgorszych momentach rozpaczy. Pojadę do Nowego Jorku. Chociaż niektórzy sceptyczni znajomi przestrzegali mnie:
Po co chcesz jechać do Nowego Jorku? Przecież tam nie ma Marty. Tam jej nie znajdziesz.
Jak ty polecisz sama, bez znajomości języka, w takim stanie rozbicia, jak sobie poradzisz?
Mówili inni. Na szczęście ich nie słuchałam. Rzuciłam się w wir przygotowań do wylotu, który był jeszcze wtedy w lutym, jakby mrzonką, iluzją, nierealnym snem. Wszystkie czynności związane z wyrobieniem nowego paszportu wykonałam bardzo szybko i bez problemu. Z wizą też nie miałam żadnego problemu., ale pomagała mi w tym moja uczennica Ewa, bo sama nie wypełniłabym wniosku wizowego. W Krakowie w ambasadzie czułam, jakbym miała Martę przy sobie i jak zawsze mówiła mi co mam robić, żebym nie czuła się zagubiona. Wszystko poszło jak z płatka. Też dzięki Martusi. Wystarczyło, że powiedziałam pani jaki jest cel mojej wizyty. Dostałam wizę na dziesięć lat. A potem już tylko bilet lotniczy i przygotowanie do wylotu. W wirze przygotowań jeszcze oprócz pracy w szkole i bieganiem do Marty na cmentarz, zdążyłam oddać Marty sztukę “Odmienione życie” do tłumaczenia i do drukarni. Beniamin zgrywał z kaset video filmik z Marty koncertów. Nagrywaliśmy z pozostawionych przez Martę niedokończonych nagrań z jej występów płytę CD z piosenkami. Agnieszka zaprojektowała i wykonała okładkę. Tak powstała płyta “Nie zostawiaj mnie”. Dużo się tez modliłam. Pojechałam na Jasna Górę oddać cały mój wylot Matce Bożej. Powierzyłam się w jej opiekę. Wreszcie po zakończeniu roku szkolnego spakowałam trochę swoich rzeczy, tomiki wierszy, sztukę, płyty i pojechałam do syna do Warszawy.
Komentarze
Prześlij komentarz