11 maj – niedziela

11 maj – niedziela

Wczoraj i dzisiaj nic się nie wydarzyło. Ale czwartek, a szczególnie piątek był fajny. A więc w czwartek w szkole jak zwykle czyli potwornie nudno. Po południu poszłam do Keketki pisać referat z gegry. Szło nam całkiem O.K. Chociaż i tak go nie napisałyśmy. Przyszli do nas Szczepek i Mirek. Dowiedziałam się trochę na temat Mirka. I coraz bardziej zaczęłam go lubić. Nie wiem dlaczego dopiero pod koniec ósmej klasy zaczynam poznawać ludzi i się z nimi zaprzyjaźniać. To jest okropne, bo przecież już za miesiąc się rozstaniemy. I nie wiem kiedy spotkamy. Może nigdy. Skończę ten smutny temat. I przejdę do wydarzeń z piątku. W szkole było jak zwykle nudno. Dopiero przed

w–f-em było sympatycznie. Poszłam z Keketką do biblioteki, a tam był Marek, Boomer i Polo. Ale na szczęście nie komentowali nas nic przy facetce. Potem kiedy powiedziałyśmy Ance, kto jest w bibliotece, ją olśniło, że musi koniecznie iść do biblioteki. Oczywiście z powodu Marka. Ale Ania się zawiodła, bo Marek nic jej nie powiedział. Ale dla odmiany powiedział mi;

- „Cześć”.

Chwilę później Boomer prawie mnie uderzył po głowie obszernym tomiskiem. Na szczęście przeżyłam to. Potem jeszcze Marek pytał nas:

- „Czy macie w-f ?

/ Nie miałyśmy go./

Po południu Keketka zadzwoniła do mnie z Rynku. Prosiła abym przyszła do niej na Rynek. Oczywiście zgodziłam się. Tym bardziej, że na Rynku był Marek. Kiedy przyszłam na Rynek pierwsza osoba, którą zobaczyłam był Marek. Następną Basia, która na dodatek przesłała mi znaczący uśmiech. To znaczy miał on znaczyć, że jestem idiotką. Potem Marek specjalnie dla mnie przeszedł po drabince zawieszonej nad dmuchaną „poduchą”.

/ Dopisek – To było „Marlboro Rock In”/.

Oczywiście musiał się przede mną popisać.

/ Dopisek – Potem doszła do nas Anka, ale dla niej Marek nie przechodził po drabince/.

Potem poszłyśmy do chaty za Basią, Danką, Kazkiem i Markiem. Szliśmy tak przez kawałek, lecz oni o tym nie wiedzieli. A potem poszliśmy przed nich. I tak już szłyśmy do samego kościoła / to znaczy oni wcześniej skręcili do chaty Baśki /. Poszłyśmy do kościoła na mszę młodzieżową. Było bardzo mało ludzi. Tyle, że stanęłyśmy dookoła ołtarza. Oczywiście był Kania, jego kumpel oraz Andrzej. Co do Andrzeja to zachowywał się bardzo, bardzo fajnie. Uśmiechał się do nas, fajnie się patrzył i w ogóle był bardzo sympatyczny. Kumpel Kani też się bardzo fajnie na nas patrzył, ale ten jego wzrok był trochę dziwny. W sumie nic nie wyrażał. Jednak Kania zachował się jak to przystało na chłopaka z ósmej A. Był bardzo potępiający w stosunku do mnie i w stosunku do mojego zachowania / to znaczy patrzenia się na nich/. W pewnym momencie popatrzył się na mnie z taka nienawiścią, że myślałam, że powinnam tam paść i umrzeć. Nie wiem dlaczego on mnie tak nienawidzi. Wydaje mi się, że ma na to wpływ ósma A. Jest mi z tego powodu bardzo smutno i źle na duszy. Za bardzo zależy mi na Kani, a on mnie w tym momencie bardzo rani.

Witam.

Koklejne Marty przygody szko0lne.

Pozdrawiam

Ela

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137