4 lipiec – piątek
4 lipiec – piątek
Mam dzisiaj dziwny humor. Jak na razie siedzę w Gliwicach. A wszyscy już wyjechali. To znaczy nie wszyscy, ale ci którzy są moimi przyjaciółmi. Z tego co wiem, Marek też siedzi w Gliwicach. Jednak nie wiem jak długo / nawet mógł już wyjechać/. Opiszę teraz dwa fajne dni. Pominę koncert bo o nim już było. A więc zaczynam.W czwartek 26 czerwca były urodziny Polo. Jednak złożyłam mu życzenia. Wieczorem siedziałyśmy u Krewetki. Ja, Anka i Krewetka oczywiście. No i Anka zadzwoniła do Polo, złożyła mu życzenia. A potem ja powiedziałam mu, że pod życzeniami podpisują się Krewetka, Cycha i ja. Dokładnie tak to powiedziałam. I spytałam się go:
- „Wiesz o kogo chodzi?”
Stwierdził, że:
- „Tak”.
Następnego dnia / piątek – 27 czerwca/ zamiast jechać do siebie do szkoły, żeby zobaczyć czy mnie
przyjęli, poszłam do „ósemki”. Byłam ciekawa wyników….I chciałam zobaczyć Siergiego i Jacka. Niestety miałam pecha. Jacek nie pojawił się / pewnie już wiedział, że jest przyjęty/. Wyniki wywieszono na drzwiach świetlicy. Zanim je wywieszono stałam na schodach / moich ulubionych/ za Siergiem. I w tym momencie poczułam chęć, żeby położyć głowę na ramieniu Siergiego. I żeby on mnie przytulił. Wiedziałam już w tym momencie, że nie przyjęli Magdy. Kiedy mi to powiedziała Anka, chciało mi się wyć. Oczywiście musiałam się powstrzymać. Oprócz Madzi, nie przyjęli Damiana i Maćka. W pewnym momencie, już nawet nie wiem dlaczego, stwierdziłam, że Siergie woli Ankę./ Dopisek – Ależ to święta prawda/.
Potem po przemyśleniu doszłam do wniosku, że Siergie musiał się wtedy, zwrócić do Anki. To chodziło o to do kiedy można złożyć papiery / to znaczy zdjęcia i kartę zdrowia/. Sądzę, że to wcale nie musiało chodzić o Ankę i o to, żeby ona zwróciła na niego uwagę.
/ Dopisek – Oj chodziło o to, chodziło. Spójrz trzeźwo na życie! PROSZĘ/.
Według mnie zwrócił się do niej bo tylko ona wiedziała do kiedy można składać te papiery. Jednak wtedy poczułam się tragicznie. Poczułam się osamotniona i zagubiona. No ale już nie będę narzekać. Później pojechałam do „siódemki” aby się dowiedzieć czy mnie przyjęli. Matmę zdałam na 5, średnią z polskiego miałam 3,5 czyli musiałam napisać na 4 i 3. Trudno. W mojej klasie było dziewiętnaście osób. W tym trzech chłopaków. Potem doszły osoby z innych szkół. / Na przykład z „dwójki”/. Do siódemki próbował się dostać Damian i Maciek oraz Magda. Niestety nie przyjęli ich. Co do mojej klasy to ci trzej chłopcy to Marek, Przemek i Wojtek / chyba/. Zostawię już w spokoju sprawy mojej klasy. Kiedy wracałam do domu spotkałam Damiana. Rozmawiało mi się z nim bardzo miło. Nigdy nie sądziłam, że jest taki sympatyczny i otwarty na nowe znajomości. Wiem, że Damian wylądował w końcu w Technikum Mechanicznym. Magda na razie w Liceum Zawodowym. W jej klasie są trzy dziewczyny łącznie z nią. Mam nadzieje, że będzie tam szczęśliwa. I że znajdzie swoją miłość. Życzę jej tego z całego serca. Kiedy wracałam ze szkoły popatrzyłam na autobus / notabene 126/ i zobaczyłam tam Misia. No, ale należałoby wyjaśnić kim jest Misiu. Misiu to Michał. Chodzi on do klasy sportowej w pierwszym półroczu siódmej klasy. Nie należy do najprzystojniejszych chłopaków, ale był bardzo …. Nie wiem jaki. To znaczy nie wiem jak go określić. Był słodki / tzn. jest dalej/ i sympatyczny. Był „misiowaty” i niezbyt ładny / w porównaniu z jego kolegami z klasy/. Ale na jego korzyść przemawiały duże, ogromniaste , brązowe oczy. Były jeszcze jaśniejsze niż oczy Siergiego. No, ale w Siergim jest dużo innych cech, które czynią go takim słodziutkim. A wracając do Misia to zobaczyłam go i wpadłam w bardzo refleksyjny nastrój.
/ Dopisek – Tzn. przypomniałam sobie, że kiedyś między mną i Misiem coś się zaczęło! Za bardzo nie wiem co, ale było to milutkie/.
To wszystkie wydarzenia z piątku. W sobotę był koncert. Jak już pisałam był bardzo, bardzo fajny. Dopiero w poniedziałek coś się zaczęło dziać. Tzn. przez cały dzień było nudno. Dopiero wieczorem poszłyśmy na boisko. Tzn. nie poszłyśmy, a poszliśmy bo byłam ja, Anka i Szczepek. Na boisku rozmawiałyśmy trochę z Robertem. Potem Szczepek zaczął grać więc przeniosłyśmy się pod kosz. Nagle nie wiem skąd zjawił się Bajka. Był w stosunku do nas bardzo miły. Wiadomo Bajka zaczął grać w kosza ze Szczepkiem. Jednak miał bardzo zły dzień. Szło mu bardzo źle. Jak nigdy jeszcze. Było mu głupio to taka plama przy nas. Bajka co chwila uśmiechał się do nas. Był bardzo dobrze nastawiony / jak nigdy – chyba/. Kiedy zaczęło trochę kropić chciałyśmy iść. Ale Bajka ostro zaprotestował. I chciał żebyśmy zostały. Co zresztą uczyniłyśmy. Nie napisałam jeszcze, że w pewnym momencie Bajka podszedł do nas, kiedy ja właśnie stałam na rurce. I wtedy byłam mniej więcej jego wzrostu. Bajka popatrzył mi się prosto w oczy i chwile tak stał. Było to bardzo sympatyczne. Chwilę później zrobiła się okropna ulewa i burza. A ja cały czas myślałam o tym, że nie mam się do kogo przytulić podczas tej okropnej burzy. Ja po prostu chcę i potrzebuję chłopaka.
Witam.
A dzisiaj mamy wakacyjne opowiastki.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz