Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2023

92

92 - Proszę pani, pani córka walczy o życie niech się pani modli! Nie wiem, nie pamiętam. Opamiętałam się w kawiarence szpitalnej. Zaczęłam dzwonić do rodziny i znajomych. Niewiele pamiętam z tych rozmów. Jedynie to, ze prosiłam mamę, żeby przyjechała, ale jak zwykle mi odmówiła, mając jakieś bzdurne wymówki typu kury itp. Jedynie ksiądz Maciej stwierdził, że: - Pani Elu, jestem w Bytomiu. Nie mogę teraz przyjechać, ale przyjadę po mszy wieczornej. Sakramenty, proszę pamiętać o sakramentach, może ksiądz Robert przyjedzie. Oczywiście zdzwoniłam do księdza Roberta. Obiecał przyjechać najszybciej, jak tylko będzie mógł. Zaraz też poszłam do ordynatora. Któraś z moich koleżanek podpowiedziała mi, żeby ordynator podał jakie są potrzebne lekarstwa, bo czasami szpitale nie mają, więc będziemy zamawiać pr4ywtanie, żeby było szybciej. Niestety pan ordynator był zajęty załatwianiem jakieś sprawy na ortopedii , telefonicznie. Kiedy skończył spytałam go o Martę. Nie wiedział nic o takiej pa...

91

91 - Mogę to zrobić dopiero w sobotę. W piątek odbieram jej wizę. Oszołomiona tym wszystkim pobiegłam do koleżanki z księgowości. Nie ma dyrektora. Pobiegłam do vice - dyrektorki, żeby się zwolnić. Niestety okazało się, że na boisku jest jakaś banda i zanim wyjdę ze szkoły mam przyprowadzić naszych uczniów. Tak tez zrobiłam i jeszcze musiałam z nimi przeprowadzić rozmowę pedagogiczną. Dopiero wtedy mogłam zadzwonić po taksówkę. W międzyczasie skontaktowałam się z lekarzem prowadzącym Martę w poprzednim szpitalu. Zaczęłam go prosić, żeby Martę wziął do siebie. - Proszę pani, jak to córka nie jest dializowana?!. Przecież napisałem zalecenie. Proszę natychmiast jechać do szpitala do ordynatora i mu to powtórzyć. Gdyby moja córka była w takim stanie, to nie odchodziłbym od jej łóżka. - To dlaczego pan mi tego wczoraj nie powiedział?! - Nie udzielamy informacji przez telefon. - Dziś mi pan udzielił, a nie mógł wczoraj , ja też pracuję. Ze złością i bezradnością wyłączyłam te...

90

90 Zadzwoniłam do znajomych z prośbą o pomoc. Pamiętam jedna rozmowę. Marta ją słyszała. Mąż mojej koleżanki był ordynatorem kliniki urologicznej w Katowicach. Pomyślałam, że może tam miała by lepszą opiekę. - No wiesz, nie wiem, to są pewne układy. Muszę porozmawiać z mężem. Znowu zostałyśmy bezradne i same. Dałam jeszcze Martusi zeszyt. - Marta proszę cię napisz sobie swoje plany długoterminowe. - Mamo David też mówił jak ty, kiedy do mnie dzwonił. - To po prostu tak zrób. Wiesz, że go cenię za jego mądrość. Jeśli będzie coś się działo, to proszę dzwoń. Dałam jej buziaka i poszłam do domu. Byłam wszystkim ogromnie zmęczona. Rano jakoś zebrałam się do szkoły. Zaraz zadzwoniłam do Marty: - Jak się czujesz córeczko? - Mamo mieli mi robić jakieś cudowne badania, ale nikt do mnie nie przychodzi. W nocy tez musiałam chodzić prosić się o kroplówkę. - Jezu, co ty mówisz?! Proszę cię to idź do lekarza. - Nie mogę. - Dlaczego nie możesz? - Jestem cała z prawej strony...

89

89 Byłam na nią wściekła, kiedy powiedziała beztrosko do Marty: - Nie myśl teraz o Stanach Zjednoczonych, bo tak szybko tam nie polecisz. To będzie długie leczenie. - Proszę pani, proszę tak nie mówić do córki, proszę nie zabierać jej marzeń. Czy w tym szpitalu jest psycholog? - Jest, ale tylko na oddziale dziecięcym. - Proszę mi powiedzieć dlaczego Marta została przewieziona z poprzedniego szpitala. Tam miała przynajmniej ładny pokój z łazienką i czajnik w pokoju do parzenia herbaty. - Ponieważ tam nie maja łóżek do dializy. - To dlaczego tutaj Marta nie jest dializowana? - Nie wiem. Nie mam takiego zalecenia. Jutro będzie miała szczegółowe badania. - Dobrze poczekamy do jutra. Poszłyśmy do szpitalnej, ładnej kawiarenki. Marta kupiła sobie parę brakujących drobiazgów. Chciałam jej zamówić obiad. - Nie mamo, nie jestem głodna. Zjadłam obiad w szpitalu i nawet mi smakował. - Marta ja wiem, jakie są szpitalne obiady. Naprawdę kupię ci coś dobrego. - Do...

88

88 Tak też zrobiłam. Po zajęciach w szkole spokojnie pojechałam do Marty. Nie spieszyłam się, ponieważ odwiedziny były od piętnastej. Jakież było moje zdumienie, gdy na izbie przyjęć powiedziano mi, że nie ma tutaj takiej pacjentki. Dopiero, kiedy dzwoniłam do Marty i podała w której jest sali pani recepcjonista ją znalazła. Sala, w której była moja córka była przepełniona. Jej łóżko było przy samych drzwiach. Próbowałam znaleźć jej lepszy pokój, ale pielęgniarka stwierdziła, że to najlepsza sala. Czekałyśmy na lekarza, ponieważ wszyscy już poszli i na popołudniowy dyżur przychodził inny lekarz. - Mamo wiesz, jak tu jest beznadziejnie w tym szpitalu. Cieszyli się, że z poprzedniego szpitala mam weflon i nie będą mi musieli dawać swojego nowego. W ogóle to kazali mi zbierać mocz, co godzinę. - Dobrze Martuś to chodź do toalety z tym swoim zbiornikiem , pomogę ci. Poszłyśmy. Na korytarzu wiało. - Marta uważaj, żebyś się nie przeziębiła. Tutaj tak wieje. - Nie martw się mamo...

87

87 Ucieszyłam się, że będzie miała dobre towarzystwo. Czuła się już dobrze, chociaż była zmęczona. Lekarze zapowiadali, że będą nad nią czuwać. Spokojnie wróciłam do domu. Miała ze sobą telefon. Zadzwoniłam z domu. Stwierdziła, że jest wszystko dobrze. Zupełnie wyczerpana zasnęłam. Rano modliłam się do Pana Jezusa. Miałam takie przekonanie, jakbym usłyszała głos, który mi powiedział: ”Marta jest chora na nerki”. Jak tylko przyszłam do szkoły zadzwoniłam do Michała: - Michał, musisz być przygotowany na to, że będziesz musiał oddać Martusi nerkę. - Mamo co ty opowiadasz, zwariowałaś! - Nie, ale może się okazać, że moje nerki nie będą dobre. - Nie będę o tym z tobą rozmawiał. - To nie. Zaraz potem zadzwoniłam do Marty: - Jak się czujesz moja kropeczko? - Mamo coś jest nie tak. Czuję się dobrze, dostałam kroplówkę, ale lekarze chcą z tobą rozmawiać - Dobrze podaj mi telefon do nich. Marta poszła po numer. Zadzwoniłam. *** 22 lipca 2010 r. Jestem w Rzymie. Siedzę...

86

86 Zadzwoniłam do przychodni. Nic nie byłam w stanie zrobić. Łaskawie rejestratorka stwierdziła, żeby Marta przyszła do lekarki i zostanie przyjęta bez kolejki. Martusia zaczęła się ubierać. Był koniec stycznia. Mróz i śnieg. Musiała założyć buty zimowe i ciepły płaszcz. Kiedy szłyśmy do przychodni, Marta cały czas cierpiała z bólu. Wszystko ją bolało. Każdy jej krok, to było wielkie cierpienie. Lekarka przeraziła się jej wysypki. Natychmiast kazała ją odwieść na ostry dyżur do szpitala przy ulicy Radiowej. Wezwałam taksówkę. Długo na nią czekałyśmy. - Wiesz Marta, ta cała służba zdrowia w Polsce, to skandal. Dobrze, że mi w piątek wpłacono pieniądze na konto, ale gdybym tak nie miała na taksówkę, to co musiałabyś iść pieszo? - Mamo, niech już przyjedzie taksówka. Źle się czuję. Za chwilę przyjechała. W szpitalu czekały na nas następne niespodzianki i uroki służby zdrowia. Oczywiście olbrzymia kolejka oczekujących. Marta oparła się o mnie i tak siedziałyśmy przytulone dłuższą...

85

85 Uspokojona położyłam się spać. Rano wstałam spóźniona. Gdy wychodziłam, przy drzwiach zawołałam: - Marta ! Niestety Marta nie podeszła do mnie, jak zawsze, gdy była w domu, nie dała mi buziaka i nie zamknęła za mną drzwi. Zaniepokojona podeszłam do jej tapczanu. Spała. Nie chciałam jej budzić. Postanowiłam, że zadzwonię ze szkoły. Dzwoniłam kilkakrotnie, ale nie odbierała telefonu. Byłam coraz bardziej niespokojna. Kończyłam pracę o wpół do dwunastej. O jedenastej postanowiłam pójść jednak do domu. Na przystanku nie czekałam na autobus, wsiadłam do „nyski”, żeby szybciej być w domu. Dopiero wtedy Marta odebrała telefon. - Co się dzieje córeczko, nie mogę się do ciebie dodzwonić. - Spałam. - Tak mocno? Jak się czujesz? - Źle, bardzo źle. - Co się stało? - Do tego wszystkiego nie mogę się wysiusiać. - Marta proszę cię dzwon do przychodni do lekarza, zamów wizytę domową, ja już jadę do domu. Za chwilę Marta zadzwoniła do mnie: - Tak Marta! - Mamo lekarz dzi...

84

84 - No dobrze, ale pamiętaj o modlitwie. Wiesz jak byłam mała, do domu dziadków przychodzili ludzie. Modlili się i opowiadali o Panu Bogu. Pamiętam byłam rozmawiali o końcu świata. Mówili, że zostanie tak mało ludzi. Tylko tyle, ile zmieści się pod płaszczem Matki Bożej. Wtedy powiedziałam do babci: - Ja jestem taka mała to się zmieszczę. Pamiętaj, że ty się też zmieścisz, chociaż już nie jesteś taka mała. - Mamo bądź spokojna. Przecież wiesz, że chodzę do kościoła Zasnęłam. Nie wiem, czy Marta rozmawiała z Davidem w drugim pokoju, czy spędzała czas przy komputerze? Nad ranem obudził mnie hałas w łazience. - Marta, co tam robisz? - Wszystko mnie swędzi, chcę się wykąpać. - Marta błagam cię nie tłucz się po nocy. Wiesz, ze rano idę do pracy. Wykąpiesz się jutro. - Mamo, ale to jest okropne, jeszcze mnie boli brzuch. Chyba dostane okres. - Marta co się dzieje. Wyskoczyłam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta godzina. - Jak się tak źle czujesz, to...

83

83 - Nie wiem Marta. Wiesz w weekendy w tych placówkach prawie nie ma lekarzy. Bierzesz antybiotyk może ci przejdzie. Poczekamy do jutra. Zamówimy wizytę lekarską do domu. - Mamo to może pojedziemy do tej przychodni całodobowej? - Sama nie wiem. Oni też mogą cię skierować do szpitala. Nigdy nie byłaś w szpitalu. Wolę, żebyś była w domu. Zaraz cię nasmaruję , może ci przejdzie. Zaczęłam smarować moją kochaną córeńkę. Wtedy Marta do mnie powiedziała: - Mam najlepszą mameczkę na świecie. - Martuś co ty mówisz. Wcale nie jestem najlepsza. - Mamo wiem co mówię. Położyłyśmy się. Przed zaśnięciem oczywiście rozmawiałyśmy. Poruszałyśmy różne tematy, przed naszym rozstaniem. Chciałam jej przekazać całe mnóstwo moich „dobrych” rad. - Marta wiesz, ze możesz urodzić czarne dziecko. Jesteś białą kobietą. Nie wiem, czy jesteś na to gotowa. - Wiem mamo. - Będzie ci trudno w związku z Davidem. Sama mówiłaś, że w stanach jest ukryty rasizm. W Polsce też jest, ale nie ukryty, jak...

82

82 - A tak sobie myślę, że ponad dwadzieścia lat byłam na scenie. Właściwie to powinnam dostać już emeryturę. - Wiem, ale nikt cię nie zatrudniał. Przecież teraz będziesz śpiewać w teatrze w Nowym Jorku. Chyba się cieszysz. - Tak, ale mam wiele obaw. Właściwe nie wiem, po co chcę tam lecieć Kiedy usłyszałam jej wywody, aż usiadłam z wrażenia na łóżku. - Marta, zostań , nie leć córeczko. - Nie mamo, gadam jakieś głupoty, chyba coś mi się rzuciło na mózg. - No dobrze, to już śpijmy. Pa. Następnego dnia rano czerwone kropki pojawiły się na Marty stopach. Miała problemy z chodzeniem. Oczywiście smarowała maścią. Cały dzień upłynął nam na domowych sprawach. Wieczorem poszłam do kościoła. Marta chciała ze mną pójść, jednak jej nie pozwoliłam. Uznałam, że ma się wygrzewać w łóżku, żeby wyzdrowieć przed odlotem. Kiedy wróciłam z kościoła Marta kończyła rozmowę z Davidem. Siedziała przy komputerze. - Wiesz mamo coś jest ze mną nie tak. Nie mogę rozmawiać z D...

81

81 Za drzwiami leżała na podłodze otwarta wielka waliza, którą Marta przywiozła z Nowego Jorku. Teraz czekała na pakowanie. W międzyczasie oczywiście wciąż rozmawiała z Dawidem, przez telefon, Internet. Mieli ze sobą mnóstwo spraw do omówienia. Chcieli zamieszkać razem. David podjął drugą pracę, żeby im zapewnić odpowiednie życie. Mieszkania w Nowym Jorku są takie drogie, a Marta chciała mieszkać na Manhattanie. W pewnym momencie zadała mi nieoczekiwane pytanie: - Mamo, czy możesz mi powiedzieć, jak przeżywa się noc poślubną? - Hmm… - Wiesz David nie miał przede mną żadnej dziewczyny fizycznie przede mną, a ja też nie mam takich doświadczeń. To co będziemy razem robić jak nie wiemy co i jak? - Ale mi zadałaś pytanie! Wiesz to trudno wytłumaczyć. Kochacie się prawda? - Wiesz, że bardzo. - Wiesz miłość tworzy najpiękniej. Myślę, że sobie poradzicie. To wspaniale, że będziecie dla siebie pierwszymi partnerami. I jeszcze chcecie poczekać do nocy poślubnej. - Wiesz w tej...

80

80 19 lipca 2010 r.- Lotnisko – Pyrzowice Czekam na lot do Rzymu. Może w tym miejscu łatwiej mi będzie opisać ostatni czas pobytu Marty na ziemi. Zaczyna się bowiem najtrudniejszy dla mnie moment mojej opowieści. Wiele razy już przymierzałam się do napisania tego fragmentu. *** Wróciłam z zakupami. - Marteczko proszę cię może zaczniesz się pakować. - Mamo jeszcze nie mam promesy wizowej. Wiesz, że przywiozą mi w piątek, nie chcę zapeszać. - Wiesz, że w tygodniu ci nie pomogę. Jest koniec semestru. Mam w szkole szaleństwo. - No dobrze, zacznę przeglądać rzeczy. Zajęłam się domowymi obowiązkami. Marta co jakiś czas przychodziła do mnie z różnymi swoimi rzeczami. Segregowała swoje rzeczy, część kazała mi przekazać siostrzenicom, część mnie oddała. Cieszyłam się. Nikt nigdy nie obdarował mnie taką ilością prezentów. - Córeczko kupiłam ci wszystko co ci będzie potrzebne na pierwszy miesiąc, ale zerknij może jeszcze o czymś zapomniałam. Nie chciałaś pod choinkę pł...

79

 79 Byłam bardzo zadowolona. Tydzień przed jej wylotem wreszcie mogłyśmy zrobić zakupy. W sobotę rano jak zawsze wstałam pierwsza zrobiłam kawę i zaczęłam czytać Pismo Święte. Za chwilę weszła do pokoju Marta. - Przeczytaj na głos – powiedziała. Był to psalm o oblubienicy, kiedy to Pan Bóg zabiera ją do siebie. Zadumałyśmy się jak zawsze. Chwile na ten temat porozmawiałyśmy. Marta przyniosła kilka swoich wierszy wydrukowanych z komputera. - Mamo może przeczytasz? - Nie Marta, nie teraz, nie mam czasu, muszę iść do sklepu na zakupy. Wiesz, że jak w poniedziałek pójdę do pracy to znowu nic nie zrobię. Za tydzień wylatujesz, wreszcie są pieniądze, muszę kupić tobie wszystko na pierwszy miesiąc pobytu w Nowym Jorku, zanim ci wypłacą pieniądze. Poza tym w domu też jest pusta lodówka. - Pójdę z tobą. Pomóż mi wybrać wiersze do tomiku. - Nie, nie pójdziesz ze mną. Jest mróz, musisz wydobrzeć przed odlotem. Nie możesz się znowu przeziębić. Bierzesz jeszcze antybiotyk. - Mam...

78

 78 - A chcesz iść do szpitala? - Nie wiem. Raczej nie. - No, dobrze. Zobaczymy, jak się będziesz czuła po tym nowym antybiotyku. Na szczęście antybiotyk zadziałał. Czerwone plamy zniknęły. Ból powoli ustępował. Chociaż i tak Marta brała paracetamol, gdy miała nawroty bólu. Była jednak osłabiona. Był ostatni czwartek miesiąca, w którym odbywały się msze z modlitwą o uzdrowienie. Wróciłam późno ze szkoły i przygotowywałam się do wyjścia. - Mamo, pójdę z tobą na mszę./ Marta zawsze chodziła ze mną, gdy była w Gliwicach./ - Nie Marta, lepiej nie. Jest taki mróz i możesz się bardziej przeziębić. W kościele jest zimno. Zostań w domu córeczko i powygrzewaj się w łóżku. Niedługo lecisz do Nowego Jorku. Musisz być zdrowa. Napisz swoje intencje a ja wrzucę je do koszyczka przy ołtarzu.  Wzięłam przygotowane przez Martę kartki i poszłam. W czasie mszy gorąco się modliłam o jej zdrowie i błogosławieństwo w planach życiowych. W czasie uzdrowień usłyszałam proroctwo: „ W k...

77

77 Gdy dotarłyśmy na miejsce zapaliłyśmy znicze, ułożyłyśmy porozrzucane kwiaty, odmówiłyśmy modlitwę . Szukałyśmy też grobu Marty drugiego dziadka. Znalazłyśmy go po dłuższej chwili. Potem poszłyśmy do kościoła. W czasie mszy Marta powiedziała mi, że jest jej słabo. Myślałam, że tak przeżywa pierwszą wizytę u dziadka na grobie. Gdy wracałyśmy Marta znowu zaczęła mi mówić, że nie może oddychać. To tylko stres – pomyślałam. W pociągu jednak poczuła się gorzej: - Mamo tu jest tak gorąco. Wszystko mnie piecze. Sprawdziłam grzejniki. Nie były zbyt gorące. Po powrocie do domu, gdy Marta się przebierała zobaczyła, że ma całe łydki w czerwonych plamach. - Mamo zobacz! - Ojej Marta ! – Przestraszyłam się. Jutro proszę idź do lekarza. Tak też zrobiła. Lekarka powiedziała jej, że to zapalenie żył i dostała antybiotyk. Potem poczuła się jeszcze gorzej. Zaczęły się wymioty. To był wtorek. - Marta proszę zadzwoń jutro do przychodni i zamów wizytę domową a, a ja pójdę po szkol...

76

76 - Marta i co jedziemy do babci, czy nie? - Nie wiem mamo tak wieje. - Może wujek Krzysiek pojedzie z nami samochodem? - To dobry pomysł. Zadzwoń. Na chwilę wyszłam do drugiego pokoju, by zadzwonić. Niestety mój kuzyn bał się jechać z powodu wichury. Odradzał nam też podróż pociągiem. - Martusiu nie wiem co robić? Za tydzień może już będą pieniądze i trzeba będzie zrobić zakupy. Przecież za dwa tygodnie wylatujesz. - Wiesz, to może jedźmy. Nie będziemy się bać wiatru. - Tak masz rację. Zwłaszcza, że już nasz na stałe zostać w Nowym Jorku. Będzie ci źle, że nie pożegnałaś się z babcią. Pojechałyśmy. W nocy w sypialni Marta cały czas mówiła do mnie, że jest jej zimno. Mama przyniosła jej dodatkowy koc. Nie mogłam zasnąć. Dziwnie spało się w łóżku, w którym jeszcze niedawno spał mój ojciec i którego już nie było z nami. Nagle zobaczyłam go jakby żył. Stał przy moim łóżku. Patrzył i miał tak bólem wykrzywiona twarz. Zupełnie nie wiedziałam co ten obraz znaczy. Po chwili...

75

75 Dopiero kiedy wciągnęłaś kartę „American Ekxpres” mogliście zrobić zakupy. - No tak, może masz rację – odpowiedziała. Innym razem weszła wzburzona do mojego pokoju i powiedziała: - Mamo wiesz co wymyślił David? - Tak? – Zapytałam zaskoczona. - On stwierdził, że zanim weźmiemy ślub, to musimy zrobić badania na HIV! Jak on może mi nie wierzyć, ze nikogo wcześniej nie miałam w swoim łóżku – powiedziała oburzona. - Marta, on ma rację – odparłam. - Mamo, znowu stoisz po jego stronie – odpowiadała podenerwowanym głosem. - Nie, tylko wiesz, że od lat się zajmuję w szkole profilaktyką i sama przekonuję młodzież do badań. Sypianie ze sobą nie ma tu nic wspólnego. Można się zarazić w innych okolicznościach. Jego propozycja pokazuje mi, że jest dojrzały i odpowiedzialny. Coraz bardziej przekonuje się do niego. Mam wrażenie, że oddaję cię w dobre ręce. - Ja też tak myślę- zakończyła. Ale tak wielkiej radości, jaką pokazywała całą sobą, kiedy dostała od Davida wielk...

74

 74 Za chwile znów zadzwonił, ale wtedy już ze sobą rozmawiali jak zawsze długo i czule. Pamiętam, że gdy w piątki po dyżurze w telefonie zaufania, wracałam do domu o dwudziestej drugiej trzydzieści, najczęściej Marta siedziała w moim pokoju na wersalce i oczywiście rozmawiała z Davidem przez telefon. Wchodziłam do pokoju i mówiłam: - Hello David – i machałam mu ręką. - Mamo on cię nie widzi – mówiła do mnie Marta. - No tak, ale czuję, jakby był z nami – odpowiedziałam. - Poczekaj dam na głośnomówiący . - Hi MS Elizabeth, jak się masz – mówił łamanym polskim, chcąc mi zrobić przyjemność. - I working, working and working – odpowiadałam moim słabym angielskim. – Martuś nie będę już wam przeszkadzać i wychodziłam do drugiego pokoju. - I like you – czasami dodawałam. A David odpowiadał : – I like you too-. Pamiętam, że niektóre rozmowy poruszały Martę. Wchodziła wtedy do naszej sypialni i telewizorni , jak czasami nazywała ten pokój i mówiła: - Mamo, Dav...

73

73 David zadzwonił. Odebrałam telefon: - Halo. - Hi. This is David. I would like to speak with Marta. - Marta is not at home. She is working with poems group. - O.K. I`ll call later. - I will tell her. - Bye. - Bye. Oczywiście Marta za chwilę wróciła. Powiedziałam jej o telefonie Davida. Od razu zadzwoniła do niego. Po chwili przyszła do mnie i powiedziała: - Mamo on się na mnie obraził, że nie było mnie w domu i w ogóle wypytywał o Marka. Jest o niego zazdrosny. Tłumaczyłam mu, że tylko pomaga mi prowadzić warsztaty i jest młodszy. - Marta, to nie jest argument. Twój chłopak też jest młodszy od ciebie. - No tak, ale mamo przecież wiesz kim dla mnie jest David i go kocham. - Marta, ale on nie wie. Jest po drugiej stronie ziemi. Nie zna Polski, naszych obyczajów. Zrozum go. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Wiedziałam kiedy David dzwoni, bo Marta wtedy rozmawiała po angielsku. W tym języku też prowadziła konwersację, kiedy dzwonił ktoś z teat...

72

72 Zresztą ten dzień zaczął się tragiczną wiadomością. Koleżanka zadzwoniła, że nasz uczeń popełnił samobójstwo. Ta wiadomość była jak zły omen. Następnego dnia Marta poszła do lekarza. Dostała jakieś maści. Znów wróciła do przygotowania się do podróży. Po kilku dniach pojawiła się na jej rękach wysypka. Znowu , więc poszła do lekarza. Tym razem dowiedziała się, że to alergia. I oczywiście otrzymała kolejną porcję lekarstw. Jakoś nie zajmowałyśmy się szczególnie jej stanem zdrowia. Ja miałam koniec semestru w szkole. W moim zawodzie to szalony czas, wytężonej pracy. Ciężką atmosferę w szkole, po samobójstwie ucznia i kolejnego ucznia ze skierowaniem do domu dziecka zabarykadowanego w domu. Zawsze tak było, że moje dzieci musiały sobie radzić same, kiedy byłam zajęta pracą. Do tego jeszcze czekałam na pokaźną gotówkę, którą miałam otrzymać w grudniu z dodatkowej pracy. Nie mogłyśmy nawet zrobić tak potrzebnych zakupów na jej podróż. Styczeń był dla Marty niezwykle pracowity organiz...

71

71 Chciała jak najprędzej wrócić do Davida. Planowała, że razem spędzą święta Bożego Narodzenia, a może Sylwestra. David bardzo lubił jej kuchnię. Chciała mu przygotować polskie święta. Niestety los chciał inaczej. Biuro polskie zwlekało z załatwieniem wizy i potrzebnych dokumentów do praktyki studenckiej w teatrze. Na szczęście nowojorski teatr tak bardzo docenił Martę, że bez problemów przesunął rozpoczęcie praktyki o miesiąc. Miała więc zacząć pracować w teatrze w lutym , a nie w styczniu. Przygotowywałyśmy więc święta w Polsce. Biegałyśmy po sklepach w poszukiwaniu prezentów. Długo szukałyśmy dla Michała czarnej koszuli. Marta zastanawiała się też nad prezentem dla Davida. W końcu kupiła mu szalik i rękawiczki w kolorach niebiesko – żółtym. To jego ulubione kolory. Na święta przyjechał Michał z Basią. Poszliśmy na Pasterkę. Marta została w domu, bo chciała spędzić święta z Davidem telefonicznie i mailowo, oczywiście. To były nasze ostatnie wspólnie spędzone święta. ...

70

 70 - Marta jest ideałem kobiety i będzie doskonałą żoną. Myślę, że każdy mężczyzna marzy o takiej dziewczynie.  Jednak Marta w Polsce czuła się samotnie. David też był jej drugim chłopakiem. Pierwszy był Piotrek, z którym chodziła osiem miesięcy, a znali się dwa lata. To był jej gitarzysta. Jej pierwsza miłość. Rozstali się jednak. Długo nie mogła sobie poradzić z tą zranioną miłością, ale na szczęście poznała Davida. Była bardzo wymagająca w stosunku do chłopców, ale też ostrożna. Dlatego wolała się z nimi przyjaźnić niż decydować się na bycie ich dziewczyną. W każdym chłopcu, po rozstaniu z Piotrkiem, który starał się o jej względy, coś jej nie odpowiadało. Dopiero David potrafił jej zaimponować. Wszystko już miała pozałatwiane do powrotu do Nowego Jorku. Teraz już tylko czekała na promesę wizową. Był grudzień dwa tysiące szóstego roku. W Warszawie Michał miał premierę w teatrze Laboratorium. Grał w spektaklu „Sztuka mięsa”. Marta pojechała zobaczyć brata w nowym repert...

69

 69 To jednak było dla niej za mało. Bardzo zainteresował się Martą Barrow Street Theatre na Broodway. Poszukali jej sponsora. Miała otrzymywać osiemset dolarów miesięcznie. To dość dużo. Za tę kwotę mogła już wynająć małe mieszkanie. Ja obiecałam jej przesyłać pięćdziesiąt dolarów. Resztę miała sobie dorobić i część wydatków dzieliłaby z Davidem. Zresztą David podjął drugą pracę, żeby im na wszystko wystarczyło. Codziennie do siebie dzwonili, nawet kilka razy dziennie, pisali maile, listy, wysyłali sobie upominki. Jak to zakochani. Marta robiła zdjęcia naszego miasta, osiedla, mieszkania, sobie i przesyłała je Davidowi. Wreszcie trafiła na chłopaka, który był nią i jej życiem bardzo zainteresowany. Podczas wielogodzinnych rozmów wymieniali poglądy na tematy literatury, filmu, muzyki, rasizmu, dyskryminacji, religii, życia. W tym czasie Marta jeździła do Krakowa na uczelnię i prowadziła dalej warsztaty poetyckie. Przygotowywała kolejny tomik wierszy młodzieży do wydania. Źle się ...

68

68 - Marta, jak ty wypiękniałaś i zeszczuplałaś!!! – wykrzyczałam radośnie. Chłopcy też się z nią przywitali. Widziałam w ich oczach zachwyt. Wyjeżdżała taka smętna i zmęczona. A wróciła taka przemieniona. Niesamowite. Szła energicznym krokiem, wyprostowana z rozwianymi włosami i pięknym szerokim uśmiechem, jakby zdobyła świat. Miłość? – Tak pomyślałam. Radości powitania w domu prawie nie było końca. W ogromnej walizie przywiozła tyle pamiątek z jej Playlandu. Tyle mi opowiadała. W pewnym momencie usiadła do komputera. - Mamo, podejdź pokażę ci Davida. Podeszłam, zerknęłam na ekran. Byłam zszokowana, kiedy zobaczyłam jego zdjęcie. Wiedziałam, że jest czarny, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie chciałam jej pokazać swojego zaskoczenia. Widziałam w jej oczach cudowną miłość, której nie widziałam u niej przez wiele lat. Ostatni raz była taka, gdy miała siedemnaście lat i chodziła z Piotrkiem. Sześć lat czekałam, żeby zobaczyć ją znowu w takim stanie uniesienia. Marta rozpoczęła ...

ROZDZIAŁ III NOWY JORK PO RAZ DRUGI ZAPŁAKAŁ NAD MARTĄ

67  ROZDZIAŁ III NOWY JORK PO RAZ DRUGI ZAPŁAKAŁ NAD MARTĄ Marta tak bardzo chciała spędzić noc sylwestrową z Davidem w Nowym Jorku. Wiedziałam już, że Marta przylatuje do Polski . Chciała tam zostać na stałe i już nie wracać do domu. Zaskoczyła mnie tą decyzją. W październiku kończyła się jej wiza. Mogła ja przedłużyć o miesiąc. Wspominała oczywiście o tym, że David chce się z nią ożenić najszybciej jak to jest możliwe, żeby mogła tam być legalnie. Wymagało to jednak przygotowania pewnych dokumentów. Nie mogłam jej w tym pomóc. Dwa tygodnie temu zmarł mój ojciec. Byłam w żałobie. Cztery miesiące mieszkałam sama bez Marty. Przez jakiś czas musiałaby być tam nielegalnie. Jakoś bałam się tej nielegalności. Nie chciałam, żeby była w takiej dyskomfortowej sytuacji. Był ósmy październik. Nie mogłam pojechać po Martę do Warszawy. Okazało się też , że Michał nie wyjdzie po nią, ponieważ był zajęty. Marta na szczęście poradziła sobie. Poprosiła o pomoc koleżankę. Po południu miała...

66

66 Kończyły się moje wakacje. Nieprzeparta chęć spotkania Davida spowodowała, że poprosiłam Irenę, żeby pojechała ze mną na Bronx. Pojechałyśmy. Odszukałyśmy Morris Avenue, przy której mieszkał. Jednak jego mama nie chciała z nami rozmawiać. Pomyślałam sobie trudno. Może wrócę tu za rok.