86

86

Zadzwoniłam do przychodni. Nic nie byłam w stanie zrobić. Łaskawie rejestratorka stwierdziła, żeby Marta przyszła do lekarki i zostanie przyjęta bez kolejki. Martusia zaczęła się ubierać. Był koniec stycznia. Mróz i śnieg. Musiała założyć buty zimowe i ciepły płaszcz. Kiedy szłyśmy do przychodni, Marta cały czas cierpiała z bólu. Wszystko ją bolało. Każdy jej krok, to było wielkie cierpienie. Lekarka przeraziła się jej wysypki. Natychmiast kazała ją odwieść na ostry dyżur do szpitala przy ulicy Radiowej. Wezwałam taksówkę. Długo na nią czekałyśmy.

- Wiesz Marta, ta cała służba zdrowia w Polsce, to skandal. Dobrze, że mi w piątek wpłacono pieniądze na konto, ale gdybym tak nie miała na taksówkę, to co musiałabyś iść pieszo?

- Mamo, niech już przyjedzie taksówka. Źle się czuję.

Za chwilę przyjechała. W szpitalu czekały na nas następne niespodzianki i uroki służby zdrowia. Oczywiście olbrzymia kolejka oczekujących. Marta oparła się o mnie i tak siedziałyśmy przytulone dłuższą chwilę. W pewnym momencie Marta powiedziała do mnie:

- Mamo, już nie wytrzymam, chyba zemdleję

Podeszłam do dyżurującej lekarki z prośbą o pomoc, ale pani mnie zbyła, tym, że jest kolejka, dopiero, kiedy znowu usiadłam obok Marty i zaczęła mi mdleć na moich rekach, gdy podniosłam straszny krzyk z prośbą o pomoc, jakaś lekarka łaskawie podjechała do Marty z wózkiem. Oczywiście tłum w kolejce oponował twierdząc, że jest młoda i nie powinna być przyjęta bez kolejki. Jakoś przywrócono Marcie przytomność i zaczęły się badania. Na szczęście mogła już siusiać. Oczywiście zostawiono Martę w szpitalu. Poszłam do sklepiku kupić jej wodę do picia i pojechałam do domu po piżamę i inne potrzebne przybory toaletowe i kosmetyki, które tak uwielbiała. Kiedy wróciłam Marta była już umieszczona w ładnym pokoiku z łazienką i z drugą pacjentką. Jak się okazało była to babcia chłopaka, który pomagał Martusi w prowadzeniu warsztatów poetyckich.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137