91

91

- Mogę to zrobić dopiero w sobotę. W piątek odbieram jej wizę.

Oszołomiona tym wszystkim pobiegłam do koleżanki z księgowości. Nie ma dyrektora. Pobiegłam do vice - dyrektorki, żeby się zwolnić. Niestety okazało się, że na boisku jest jakaś banda i zanim wyjdę ze szkoły mam przyprowadzić naszych uczniów. Tak tez zrobiłam i jeszcze musiałam z nimi przeprowadzić rozmowę pedagogiczną. Dopiero wtedy mogłam zadzwonić po taksówkę. W międzyczasie skontaktowałam się z lekarzem prowadzącym Martę w poprzednim szpitalu. Zaczęłam go prosić, żeby Martę wziął do siebie.

- Proszę pani, jak to córka nie jest dializowana?!. Przecież napisałem zalecenie. Proszę natychmiast jechać do szpitala do ordynatora i mu to powtórzyć. Gdyby moja córka była w takim stanie, to nie odchodziłbym od jej łóżka.

- To dlaczego pan mi tego wczoraj nie powiedział?!

- Nie udzielamy informacji przez telefon.

- Dziś mi pan udzielił, a nie mógł wczoraj , ja też pracuję.

Ze złością i bezradnością wyłączyłam telefon. Przyjechała taksówka. Ze zdenerwowania podałam ulicę Kozielską, a nie Kościuszki. Taksówkarz musiał zawracać. Jakieś dziwne siły odciągały mnie od tego szpitala. Kiedy już wbiegłam do sali, gdzie leżała Marta, zaczęłam się rozglądać za lekarzem.

- Mamo proszę najpierw wyrzuć te zakrwawione chusteczki.

- Dobrze.

Z przerażeniem zbierałam je z szafki. Wtedy zaglądnęła pielęgniarka i coś do mnie powiedziała. Dziś już tego nie pamiętam. Za chwilę weszła lekarka i zabrały Martę na łóżku. Kazały mi zabrać Marty rzeczy i powiedziały, że teraz będzie miała dializę i że będzie na drugim piętrze.

- Jak długo będzie trwała dializa? – zapytałam.

- Około czerech godzin – odpowiedziała lekarka.

- Czy to jest dla Marty niebezpieczne?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137