68
68
- Marta, jak ty wypiękniałaś i zeszczuplałaś!!! – wykrzyczałam radośnie.
Chłopcy też się z nią przywitali. Widziałam w ich oczach zachwyt. Wyjeżdżała taka smętna i zmęczona. A wróciła taka przemieniona. Niesamowite. Szła energicznym krokiem, wyprostowana z rozwianymi włosami i pięknym szerokim uśmiechem, jakby zdobyła świat.
Miłość? – Tak pomyślałam.
Radości powitania w domu prawie nie było końca. W ogromnej walizie przywiozła tyle pamiątek z jej Playlandu. Tyle mi opowiadała. W pewnym momencie usiadła do komputera.
- Mamo, podejdź pokażę ci Davida.
Podeszłam, zerknęłam na ekran. Byłam zszokowana, kiedy zobaczyłam jego zdjęcie. Wiedziałam, że jest czarny, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie chciałam jej pokazać swojego zaskoczenia. Widziałam w jej oczach cudowną miłość, której nie widziałam u niej przez wiele lat. Ostatni raz była taka, gdy miała siedemnaście lat i chodziła z Piotrkiem. Sześć lat czekałam, żeby zobaczyć ją znowu w takim stanie uniesienia. Marta rozpoczęła przygotowania do powrotu do Nowego Jorku. Jeździła na uczelnię do Krakowa, żeby przełożyć termin obrony pracy magisterskiej. Jej powrót do Nowego Jorku uwarunkowany był tym, że była nadal studentką. Rozesłała do różnych kulturalnych instytucji w Nowym Jorku ponad dwieście coverleterów / takie polskie cv/ swojej propozycji praktyki studenckiej. Z tego, jak twierdziła, odpisało jej sto czterdzieści, a siedemdziesiąt zaakceptowało jej osobę. Siedziała przy komputerze i selekcjonowała propozycje. Wybierała teatry, głównie te, które wystawiały musicale. Chciała przecież śpiewać. Stawiała już warunki finansowe. Studenci odbywający praktykę w USA, nie otrzymują pieniędzy. Jednak Marta negocjowała. Proponowano jej ok. stu pięćdziesięciu dolarów. Na bilet miesięczny i na telefon by jej wystarczyło.
Komentarze
Prześlij komentarz