76
76
- Marta i co jedziemy do babci, czy nie?
- Nie wiem mamo tak wieje.
- Może wujek Krzysiek pojedzie z nami samochodem?
- To dobry pomysł. Zadzwoń.
Na chwilę wyszłam do drugiego pokoju, by zadzwonić. Niestety mój kuzyn bał się jechać z powodu wichury. Odradzał nam też podróż pociągiem.
- Martusiu nie wiem co robić? Za tydzień może już będą pieniądze i trzeba będzie zrobić zakupy. Przecież za dwa tygodnie wylatujesz.
- Wiesz, to może jedźmy. Nie będziemy się bać wiatru.
- Tak masz rację. Zwłaszcza, że już nasz na stałe zostać w Nowym Jorku. Będzie ci źle, że nie pożegnałaś się z babcią.
Pojechałyśmy. W nocy w sypialni Marta cały czas mówiła do mnie, że jest jej zimno. Mama przyniosła jej dodatkowy koc. Nie mogłam zasnąć. Dziwnie spało się w łóżku, w którym jeszcze niedawno spał mój ojciec i którego już nie było z nami. Nagle zobaczyłam go jakby żył. Stał przy moim łóżku. Patrzył i miał tak bólem wykrzywiona twarz. Zupełnie nie wiedziałam co ten obraz znaczy. Po chwili zniknął. Rano przy śniadaniu Marta powiedziała:
- Mamo źle się czuję, może zadzwoń do Emilki, żeby nas zawiozła na cmentarz samochodem.
- Och Marta wiesz jak nie lubię prosić ludzi o takie przysługi. Damy radę pójdziemy pieszo. W końcu cmentarz nie jest tak daleko. Trochę ruchu dobrze nam zrobi.
- No dobrze, ale chciałabym się spotkać z dziewczynkami
/ chodzi o moje siostrzenice, Marty kuzynki/.
- Martuś, ale już na to nie ma czasu. Musimy wracać do domu. Jutro idę do pracy.
- Dobrze, to chodźmy.
Poszłyśmy na cmentarz. Wiał ogromy wiatr. Marta zaczęła się skarżyć, że nie może oddychać, ale myślałam, że to z powodu pogody.
Komentarze
Prześlij komentarz