101
101
Dzwoniła też mama Davida. Ona również opłakiwała Martę . Składała kondolencje. Pracownicy Barrow Street Theatre w Nowym Jorku również w żalu opłakiwali Martę. Michał musiał im faksować świadectwo zgonu, żeby anulować umowę. Po raz drugi NOWY JORK, ZAPŁAKAŁ NAD MARTĄ. Jej miasto. Ukochane miasto, które odkryło i doceniło ją, jej talent, jej umiejętności, stworzyło możliwości śpiewania . Jej ukochany David, który otoczył ją miłością o której marzyła. Nic więcej nie pamiętam. Mam czarną dziurę w pamięci. W piątek po południu przyjechały moje koleżanki ze szkoły i na siłę zabrały mnie do sklepu, żeby mi kupić nowe ubrania. Nie potrafiłam chodzić. Było mi tak obojętnie jak wyglądam, ale one zadbały o mnie. To było takie wzruszające. Pamiętam, gdy jedna z nich powiedziała, że cała moja szkoła płakała, gdy dowiedzieli się o Martusi. Podobno w czwartek i w pokoju nauczycielskim i wśród uczniów na lekcjach i przerwach panowała cisza i milczenie. Nigdy szkoła tak nie wyglądała. W sobotę rano poszliśmy na mszę. Widziałam w kościele moich uczniów. Po mszy przyjechała mama, szwagier i siostrzenice. Kiedy weszłam do domu i zobaczyłam tłum ludzi chodzących po moim mieszkaniu, pomyślałam, że zapomniałam o wiązance ślubnej dla Marty. Wzięłam też do torby jej ulubione perfumy / moje dałam jej do kosmetyczki, bo były w małym opakowaniu/, pieska maskotkę, którego przywiozła z Nowego Jorku i welon, który złapała na weselu Michała. Wyszłam. Poszłam do kwiaciarni po wiązankę z liliowych storczyków, taka o jakiej marzyła. Na szarfie kazałam napisać:
LOVE YOU DAVID.
Do tego świecznik z serduszkiem. Pamiętam, że do kaplicy wiozła mnie Helena. Moja rodzina jakoś się nie śpieszyła. Tak naprawdę nie wiem co się wokół mnie działo, ale tego ranka już nie chciałam jeść tabletek uspakajających. Chciałam być przytomna i mieć jasny umysł.
Komentarze
Prześlij komentarz