108

108

Pisał też, że chce, żeby cały świat wiedział, jak wspaniała jest Marta i jak dużo wszyscy tracimy wraz z jej odejściem. Zresztą zauważyłam, że tak ładnie pisze. Zapewne też pięknie mówił, a przecież klucz do serca Marty to słowa. Musiała polecieć za ocean, żeby spotkać takiego mądrego mężczyznę. Wróciłam do pracy do szkoły. Niewiele jednak robiłam. Cały czas byli ze mną uczniowie. Pomagali mi. Tłumaczyli Marty wiersze, które znalazłam w komputerze na język angielski dla Davida. Pisali do niego maile. Byli kochani, dobrze się z nimi czułam. Przychodzili do domu. Codziennie jeździłam na grób Marty z różnymi znajomymi . Nie byłam w stanie chodzić. Pamiętam w maju, moja koleżanka, zaczęła mnie wyciągać na krótkie spacery . Zaczęłam remontować kuchnię i przedpokój. Jeździłam do prokuratury i na policję. Szukałam winnych. Prokuratura zaczęła mataczyć. Oddali sprawę do biegłych. Po dwóch latach przyszła odpowiedź, że nie ma winy lekarzy. Ja jednak z nieoficjalnych konsultacji z emerytowanym autorytetem w dziedzinie opinii biegłych, z lekarzami pracującymi , poza granicami kraju, z siostrą pielęgniarki wiedziałam, że to była sepsa, ale za późno zdiagnozowana. Lekarze w szpitalu nie podchodzili do Marty, bo bali się, że się zarażą. Nie byli szczepieni. Z wywiadu z lekarzami z innych krajów wiedziałam, że za takie przewinienia wyrzucają z pracy. Chciałam sprawiedliwości i prawdy. Chciałam sama wymierzyć sprawiedliwość ordynatorowi zwłaszcza za arogancje, z jaką mnie traktował, gdy domagałam się wyników sekcji zwłok. Jeździłam wtedy do szpitala z księdzem Robertem. Gdy szukałam lekarzy miałam wrażenie, jakby Marta chodziła ze mną w tym czerwonym szlafroku. Zapytałam nawet w pewnym momencie Roberta:

- Robert, czy widzisz to co ja? Czy widzisz Martę? Zobacz jak ci wszyscy lekarze uciekają przed nami?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137