105

105

Zresztą może dobrze.

- Chcesz wiedzieć, co mówił David?

- Tak, oczywiście.

- Musiałem mu bardzo dokładnie opisać pogrzeb. Nie mógł przylecieć, bo nie ma paszportu. Bardzo przeżywa śmierć Marty. Dzwoni do wszystkich znajomych w Nowym Jorku. Wszyscy tam PŁACZĄ. Zwłaszcza ci, którzy znali Martę. Jego rodzina składa nam kondolencje. Oni cię pozdrawiają.

- Dobrze Michał, dziękuję. Jestem zmęczona. Położę się już spać.

Michał został ze mną trzy dni. Załatwialiśmy jakieś formalności w ZUS- ie i inne. Nie byłam w stanie chodzić. Prawie wszędzie wozili mnie znajomi i codziennie musiałam być u Marty na grobie. Cały grób był w kwiatach. Tyle dostała na koniec swojej drogi tu na ziemi od różnych ludzi. Było mroźno. Kwiaty zachowały swoją świeżość. W pewnym momencie zaczęłam myśleć o Michale. Zaczęłam się o niego bać. Nie okazywał emocji, tak jak ja, nie płakał nie mówił. Wiedziałam jednak, że bardzo wszystko przeżywa w sobie. Pomyślałam, że muszę odwrócić jego myśli, skierować na coś innego i zaproponowałam mu kupno samochodu. Oczywiście dokładając finansowo. W końcu nic ode mnie nie dostał w prezencie ślubnym. Nie miałam wtedy pieniędzy. Tak też zrobiliśmy. Michał kupił samochód od moich znajomych. Przyjeżdżał w związku z tym do Gliwic. Dużo czasu byliśmy razem. Tak jak zawsze, gdy walił nam się świat, był moją opoką. David też dzwonił codziennie i rozmawiał z Michałem. Ale ja i tak każdej nocy, gdy kładłam się spać modliłam się o śmierć. Rano jednak wstawałam. Chodziłam prawie codziennie do kościoła i do komunii. Wiara trzymała mnie przy życiu. Miałam takie myśli, żeby popełnić samobójstwo. Ból mojego istnienia był przeogromny. Jednak bałam się to zrobić. Myślałam, że mogę już nigdy nie zobaczyć Marty.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137