106
106
Odmawiałam codziennie różaniec. To dawało mi siłę do istnienia. Czułam troskę Davida. Jego codzienne telefony zaczynające się od słów:
„ How are you, Elizabeth?
Wnosiły tyle życia, tyle nadziei. Wysyłałam mu pamiątki po Martusi, kartki, zdjęcie. Wiem, ze cieszył się z tych rzeczy. Musiałam wyjechać na szkolenie do Warszawy. W tym czasie dzwoniliśmy do siebie na telefony komórkowe. Rozmowy były jednak bardzo krótkie. Po moim powrocie do Gliwic, Davida komórka przestała działać. Nie dzwonił też na telefon stacjonarny. Zaczęłam się martwić. Wieczorem siedziałam w pokoju i usiłowałam sobie przypomnieć jak Marta dzwoniła do Davida z karty na telefon domowy. Nic mi się nie udawało i nagle przez chwilę zobaczyłam Martę siedzącą w fotelu. Pochyliła się w moja stronę. Oparła na stole i nagle jakaś siła wybrała numer telefonu. Odezwał się ojciec Davida . Nie wiem jakim cudem potrafiłam się z nim porozumieć po angielsku, ale poprosił Davida do telefonu. David powiedział mi, ze już zrezygnował z telefonu komórkowego, ponieważ miał go tylko dla Marty, żeby z nią rozmawiać. Teraz jest mu niepotrzebny. Umówiliśmy się, że będziemy do siebie dzwonić w niedziele. Następnej niedzieli przyszedł Marty kolega z warsztatów poetyckich. Pomagał mi przy komputerze i znalazł przypadkiem wiersz Marty dla Davida na bilecie kolejowym. Dobrze, że go zobaczył, mogłam go przypadkiem wyrzucić. Była niedziela. Zadzwoniliśmy do Davida. Chłopcy długo ze sobą rozmawiali. Po skończonej rozmowie Marek bardzo posmutniał. Nie chciał mi dużo mówić. Powiedział tylko, że David opowiadał mu swoje przeżycia, gdy się dowiedział o śmierci Marty. Marek powtórzył mi tylko jedno zdanie, że David odchodził razem z Martą w ciemność. Czuł, że razem z nią umiera, ale nie wie co się stało, że wrócił z tej ciemności i teraz jest chory. Nie wychodzi z domu, przestał chodzić na uczelnię, do pracy, leży w łóżku, myśli o Marcie i chce umrzeć.
Komentarze
Prześlij komentarz