8 grudzień – niedziela
8 grudzień – niedziela
Wypadałoby podsumować kolejny tydzień moich perypetii. Nie należał on do najcudowniejszych, ale był O.K. We wtorek 3 grudnia byłam na meczu. Marek był w swoim żywiole. Dokładnie nie wiem, ile razy łapałam go na tym, że się na nas patrzył / tzn. mnie, Ankę, Keketkę/. Nie ważne było, czy się któraś z nas na niego patrzyła czy też nie. Był nami tak pochłonięty, że nawet kiedy trener coś im mówił, Marek stał i się patrzył na nas. Nie wiem, czy wyglądałyśmy jak idiotki czy wręcz przeciwnie. Marek kiedy siedział na ławce bardzo usiłował zwrócić naszą uwagę na siebie. Ciekawa jestem o co mu chodziło. Bo chyba nie o to, żebyśmy „sikały po nogach” na jego widok.
/ Dopisek – a może jednak o to. Sądzę nawet, że o to/.
Wydaje mi się, że on coś do nas ma, chociażby odrobinę sympatii.
/ Dopisek – teraz tak mi się nie wydaje/.
No może to się za niedługo okaże. Zobaczymy…W środę po kilku lekcjach Marek poszedł do chaty i nie pojawił się w szkole do piątku. Chyba jest chory. Anki rodzice i rodzice Polo się skądś tam znają i Anka i Polo mówią sobie: „cześć”. Kiedyś Polo szedł z Sierżantem. No i Polo powiedział Ance:
- „Cześć”,
a Łukasz zaczął się śmiać. Nie wiem co prawda z czego. Ale to nic. Widok uśmiechniętego Sierżanta jest czymś, co nie występuje na porządku dziennym. Muszę stwierdzić, że ten chłopak się zmienia. W czwartek 5 grudnia byłam z Anką na mieście po prezenty. Spotkałyśmy Gosię, Asię i Dagę. Brakowało tylko Basi. Wiem, że kiedy odeszłyśmy kawałek one zaczęły o nas plotkować. Później kiedy czekałyśmy na autobus, zobaczyłam Kubę, a Anka powiedziała mu:
- „Cześć”,
on się zdziwił , ale zaczął z nami gadać. Rozmawialiśmy całą drogę. Kuba się okazał dość sympatyczny. Ale stwierdziłam już kilka dni wcześniej, że wolę Marka.
Witam.
Marta zawsze chodziła na mecze koszykówki i kibicowała, głównie Markowi.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz