2 luty – niedziela
Luty musi, musi być CUDOWNY. I na pewno będzie!
Już w pierwszy dzień lutego był fajny. Otóż umówiłam się z Anką / niestety również z jej bratem/ oraz z Keketką do kina na „Space jam” / czyli „Kosmiczny mecz”/ film z Michael`em Jordanem i królikiem Bugsem. Było tam bardzo dużo dobrej koszykówki. W filmie wystąpił również Charles Barkley. Bardzo żałuję, że obok mnie nie spoczął jakiś przystojny, dobrze zbudowany i sympatyczny koszykarz, który by się również zachwycał grą Jordana, albo ją krytykował. Jednak los jest okrutny w stosunku do mnie. Ale film był naprawdę super! Wrócę jeszcze do piątku, bo pominęłam dwie rzeczy/ a właściwie trzy, bo Keketka wczoraj mnie o jednej jeszcze powiadomiła/.
Po pierwsze. W piątek kiedy facetka kazała komuś iść po szmatę, nikt się nie ruszył / chcieli wyrzucić Kanię, ale on się nie zgodził/. No i Keketka stwierdziła coś w stylu:
- „No widzę, że wszyscy się ruszyli”.
Wtedy Bumer, który słynie z tych swoich uroczych min / Keketka kiedyś stwierdziła, że go trudno
z kimś pomylić, bo on jest niepowtarzalny. Zgadzam sięz nią/. Uśmiechnął się i zrobił bardzo słodką minę. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak ślicznie jak w tamtym momencie. Jednak Keketka odróciła sięi nie widziała tej jego słodkiej minki. I bardzo tego teraz żałuje. No, ma czego. Druga rzecz. Keketka nie widziała miny Bumera, bo akurat przyglądała się temu, co wyrabiał Kazik. A ten próbował schować się w szafie. A Keketka / jakoś bardzo się rozgadała/ stwierdziła:- „Fajnie się chowasz!”
Na co Kazek odpowiedział słodkim uśmiechem. / Na szczęście ja akurat zauważyłam ten uśmiech/.
/ Dopisek – Tym którego już nie lubię/.
Po trzecie. O trzeciej dowiedziałam się wczoraj od Keketki i to chyba przez przypadek. Otóż jak twierdzi Keketka w piątek Marek zadał pytanie:
- „Co wy tu robicie?”
/Przynajmniej tak jej się wydawało/ i ja mu opowiedziałam całą historię. To znaczy, że nasi chłopacy uciekli, lecz stchórzyli i wrócili do szkoły. Jednak ja jestem więcej niż pewna, że on nie zadał tego pytania. I że to wszystko opowiadałam / chyba/ Knapci. Jednak Marek bardzo uważnie słuchał tego, co mówiłam i patrzył na mnie z zainteresowaniem. Krewetce utkwiło w pamięci to, że ona nie wiedziała, co wtrącić do tego co ja mówię. I ona naprawdę była święcie przekonana, że ja to wszystko opowiadam Markowi. Sądzę, że on chciał zadać, a może nawet zadał to pytanie, lecz ja go nie usłyszałam i odpowiadałam na pytanie Knapci. Trochę powariowane, ale prawdziwe. Ja kompletnie nie rozumiem chłopaków, a już na pewno Marka. On jest / i chyba będzie/ jedną wielką zagadką niestety nierozwiązaną. No bo skoro słuchał mnie w piątek, miał ochotę pogadać ze mną i w ogóle wszystko było O.K. To po co dobił mnie Alką. To miała być kara czy też może zemsta? Nie wiem. Wiem tylko tyle, co mówiła mi Keketka na ich temat. To znaczy, że wyszli ze szkoły trzymając się za ręce i że w pewnym momencie wyglądało tak, jakby się całowali. Więc to chodzenie jednak nie jest na pokaz? Prawdziwa miłość? Do końca życia? A może chodzą ze sobą z nudów? Dla rozrywki? NIE WIEM !!!!!! Jutro idę z Keketką na półkolonie. Nie wiążę jednak z nimi żadnych nadziei.
Witam.
Kolejna przygoda Marty w szkole.
Pozdrawiam
Ela
Komentarze
Prześlij komentarz