31 styczeń – piątek

31 styczeń – piątek

Cały tydzień byłam zła jak osa. W poniedziałek Marka widziałam tylko tyle, co zdążyłam go zobaczyć i odwróciłam się od niego ostentacyjnie. Potem przez cały tydzień nie było go w szkole i myślałam, że już go nie zobaczę. Jednak dzisiaj stał się cud i Marek przyszedł do szkoły. Tak samo Bumer. Ogólnie było bardzo sympatycznie/ z małymi wyjątkami/. Najbardziej sympatycznie było kiedy z Keketką poszłyśmy na wagary z fizy i wylądowałyśmy w końcu w klasie ósmej A/ pustej/. Cała ósma A była wtedy w pracowni chemicznej. Siedziałyśmy tam przez całą lekcję. Po paru minutach spędzonych w ósmej A, ta właśnie/ ósma A/ wyszła na korytarz, czyścić go. Było tak dlatego, że dyrektor przyłapał chłopaków jak uciekali z lekcji.W każdym razie Keketka otworzyła drzwi i cała ósma A wiedziała, że tam jesteśmy. Niestety biedactwa nie wiedziały co tam robimy. No i wlazł tam Kleryk i spytał się:

- „ Co tu robicie?”

A ja mu odpowiedziałam, że:

- „Jesteśmy na wagarach”.

On troszeczkę zdziwił się i wyszedł stamtąd. Jednak po chwili wparzył tam i krzyknął sobie:

- „ A Marta Maliszewska jest na wagarach”.

Ja tam zjechałam po ścianie. Skąd on zna moje imię/ no to jeszcze/ i nazwisko / no właśnie skąd zna moje nazwisko ??!!??!!/No nic, przeżyłam ten lekki szok i siedziałyśmy z Keketką dalej. Kiedy Marek wreszcie doszedł do siebie po tym szoku, co go tak nieoczekiwanie spotkał // no bo co te idiotki / czyli my/ robiły u niego w klasie, czy im coś totalnie odbiło?// wlazł do klasy i / o Boże! On to zrobił, zrobił to!/ To znaczy odezwał się / jestem idiotką, ja to wiem/ powiedział do nas coś w tym stylu:

- „A wy co tu robicie?”

Więc ja mu bardzo ładnie odpowiedziałam /bo Krewetkę ze szczęścia zamurowało/, że:

- „Robimy babską nasiadówkę”.

I już chciałam go spytać, czy się przyłącza lecz weszły Basia i Gosia, więc się zamknęłam. Potem jeszcze parę razy spoglądał na nas. I założę się, że teraz uchodzimy już za kompletne idiotki i, że byłyśmy w kręgu Marek, Bumer, Kazik tematem do żartów. Ale kto by się przejmował?

Nie napisałam jeszcze, że kiedy chodziłam ze Zborem szukać facetek / bo wychowawczyni od nich coś tam chciała/ pod gabinetem dyra właśnie, stali wszyscy chłopcy z ósmej A. Marek patrzył na mnie bardzo dziwnie. No chyba rzeczywiście wyglądałam jak idiotka ze Zborem. Ja przechodziłam koło niego kilka razy i za każdym razem na mnie się patrzył. I ten super dzień popsuł na koniec, bo widziałam go znowu z Alą. A po lekcjach odprowadzał ją do domu. Co prawda z Bumerem, ale to nie ma większego znaczenia. Marek jest bardzo dziwną osobą. Potrafił najpierw mnie uszczęśliwić, fakt, że jakąś drobnostką, ale to zawsze coś. A znowu zaraz rani mnie ze zdwojoną siłą. I takie są moje perypetie z Markiem. Jednak zawsze będzie „samotna Marta”. Nigdy nie znajdę odrobiny ciepła. Pechowiec ze mnie do entej. Dzwoniłam dzisiaj do Marka, ale go nie zastałam. Potem zadzwoniłam do Sierżanta, aby się spytać, czy mają mecz / bo tak mówił Polo/. Lecz Sierżant powiedział mi, że:

- „Nie ma meczu”.

Jednak rozmawiało mi się z nim sympatycznie. To wszystkie wydarzenia. Może jutro zadzwonię do Marka. I jutro to wpiszę.

 

 Witam.

Marta i wagary? Można wiele się dowiedzieć po latach o swoim dziecku. Na szczęście, to takie niewinne wagary. Ciekawy wpis, czyta się jak książkę. Prawda?

Pozdrawiam

Ela

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137