36

36

Wciąż wyczuwałam jej obecność. I tak jak kiedyś podróżowałyśmy razem. Teraz też czułam, że jest przy mnie i prowadzi do miejsc i ludzi, których też chciałaby, żebym poznała. Na szczęście na dworcu w Stamford czekała na mnie Gosia. Pojechałyśmy taksówką do ich wynajmowanego mieszkania. Budynek wyglądał jak peryferyjny hotel. Mieszkali tu Rosjanie, Ukraińcy, Polacy, czarnoskórzy Amerykanie. Na papierosa wychodziliśmy na werandę. Wtedy rozmawialiśmy z mieszkańcami i sąsiadami .Wręczyłam Gosi wydaną przeze mnie do tej pory twórczość Marty. Płytę z piosenkami, tomik poezji i sztukę.

- Nie wiedziałam, że Marta śpiewała, pisała wiesze! - Gosia była bardzo zdziwiona. -Nigdy o tym nie mówiła – kontynuowała

- No cóż. Zawsze była bardzo skromna. Nie lubiła się chwalić. Chociaż dla prasy czy radia chętnie udzielała wywiadu – odpowiedziałam.

Wrócił Radek z pracy. Po obiedzie pojechaliśmy do marketu na zakupy, a po powrocie usiedliśmy przy drinkach. Zapaliłam świeczkę w kształcie tortu. Były Marty urodziny. Dwudzieste szóste. Rozpoczęliśmy rozmowę. Chciałam jak najwięcej wiedzieć o Martuni. Popatrzyłam z zainteresowaniem na ścianę zawieszoną zdjęciami. Na jednym z nich była też Marta. Zdjęcie wisiało nad stołem. Czułam, że jest tego wieczoru z nami. Gosia z Radziem podzieli się ze mną refleksją.

- Proszę pani, gdy się z panią umówiłam – rozpoczęła zasadniczą rozmowę Gosia, to obawiałam się, czy i jak panią poznam przy tej bibliotece. Właśnie mówiłam o tym Radkowi. W pewnym momencie z daleka już panią poznałam. Tak naprawdę miałam wrażenie, że to stoi Marta. Tak bardzo jesteście do siebie podobne. To niesamowite. A gdy poszliśmy na kawę, bałam się wtedy pani powiedzieć.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137