41
41
Marta przyjechała do Stanów z jedną małą walizką. Twierdziła że zabrała mało rzeczy, bo jej brat Michał, który tu był cztery lata wcześniej mówił jej, że tu sobie wszystko kupi. Ale na początku nie było gdzie kupić. Przez miesiąc mieszkałyśmy w hotelu na odludziu. Dopiero potem gdy przenieśliśmy się do Port Chester już było lepiej.
- Chociaż na zdjęciach jest w coraz innych ciuchach. Nie wiem jak ona to robiła?
- Mamo trzeba mieć dużo ciuchów, butów, biżuterii” - tak do mnie mówiła. Przerwałam wspomnienia Gosi - Tak Marta przywiązywała dużą uwagę do swojego wyglądu, stroju, makijażu, paznokci, jak już wcześniej mówiłam.
- Kiedy mieszkałyśmy w Port Chaster – Gosia wróciła do wspomnień – w poniedziałki po pracy jeździłyśmy do dużego centrum handlowego, które było obok naszego miasteczka. Pamiętam, że Marta dużo kupowała dla swojego brata Michała. Niewiele mówiła o rodzinie, a o nim tylko tyle, że jest aktorem.
Tak to nasze życie wtedy to była sielanka. Całe te wakacje. Pamiętam ostatnią noc. Dzień wcześniej miałyśmy się rozstać. Spakowałyśmy się, posprzątałyśmy pokój i już miałyśmy wychodzić i nagle postanowiłyśmy zostać jeszcze jedną noc. I zostałyśmy. Tak nam tu było dobrze. Wspominałyśmy. Następnego dnia Marta wyjechała do cioci do Nowego Jorku. A ja do Radka.
- A David? – Zapytałam.
- David? - Gosia zamyśliła się. Ponownie zatopiła się we wspomnieniach.
Nastała cisza. Po dobrej chwili zaczęła wracać do opowieści..
- Najpierw był dla Marty kolegą, takim jak dla nas. Kiedyś
jednak Marta zwierzyła mi się, że się z nim pocałowała.
David często do nas przyjeżdżał. Chodziliśmy razem na
imprezy. We wrześniu z nami zamieszkał, a właściwie
z Martą. Ale to było jakieś dziesięć dni przed wyjazdem.
- Pamiętam, że my rano po imprezach byliśmy tacy zmarnowani, a Marta wchodziła taka odświeżona, jakby spała całą noc.
Komentarze
Prześlij komentarz