64

64

W uroczej kawiarence opowiedziałam jej historię Marty i postanowiła mi pomóc. Znała dobrze język angielski. Poszłyśmy do Barrow Street Theatre. Teatr mieścił się przy małej uliczce Barrow Street –boczna Broadway. Kiedy weszłyśmy do środka poczułam jego atmosferę. Wiedziałam wtedy, że to jest miejsce Marty. Ten teatr był stworzony dla mojej córeczki. Trochę wnętrzem przypominał Klub Garnizonowy w Gliwicach, w którym Marta stawiała swoje pierwsze kroki na scenie, jako trzylatka, podbijając serca publiczności swoim talentem. Tam na scenie spędziła część swojego dzieciństwa. Kiedy brała udział w konkursach piosenki, często była określana przez jury i dziennikarzyurodzona na scenie”. Przeczytałam, że ten teatr w swojej działalności, oprócz musicali wystawiał sztuki dla dzieci, ludzi chorych na aids i leczących się z uzależnień. Tak, to wszystko co Martę interesowało. Zawsze pomagała ludziom. Tu mogła się spełnić. Weszłam tam z kamerą. Uprzejma, młoda obsługa teatru, pozwoliła mi filmować. Kiedy weszłam na główną salę ze sceną, miałam wrażenie, że właśnie tu jest Marta, że tu bije jej serce na ziemi na tej scenie. Młoda dziewczyna oprowadziła mnie po teatrze, ale też opowiadała o Martusi. Irena tłumaczyła.

- Tak bardzo na nią czekaliśmy. Była nam tak tu potrzebna. Miała tyle zdolności i była taka utalentowana. Dlatego wystaraliśmy się dla niej o stypendium. Wszyscy pracownicy teatru bardzo mocno przeżyli jej śmierć. Miała pracować przy musicalu. Tak się cieszyła – zakończyła opowieść.

- Tak. Dziękuję bardzo za tak wiele radości i szczęścia jakie od was dostała. Odchodziła spełniona.

Dostałam płytę z nagranym musicalem. Przekazałam do teatru wiersze, płytę i sztukę. To co do tej pory wydałam. Pożegnałam się z pracownikami teatru i ze smutkiem wróciłam do domu.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137