39
39
Taka była Marta. Zawsze zadbana. Zawsze. Gdy była w Gliwicach, a ja wracałam z pracy, otwierała mi drzwi elegancko ubrana, z ładną fryzurą, w makijażu. Zadawałam jej pytanie:
- Marta wychodzisz?
- Nie - odpowiadała.
- Umówiłaś się z kimś? Ktoś ma ciebie odwiedzić? –pytałam.
- Nie – twierdziła
- To dlaczego tak się wystroiłaś? - pytałam zaskoczona.
- Mamo – mówiła. Zawsze trzeba być przygotowaną.
Nigdy nie wiesz, kiedy miłość do ciebie przyjdzie. Może jakiś ciekawy student roznoszący pizzę, lub ulotki przyjdzie do domu. I to będzie ten. Nigdy nie wiesz.
Marta lubiła dbać o siebie. Codziennie myła włosy i układała fryzurę. Bardzo lubiłam, gdy miała warkoczyki lub kucyki. Gdy wychodziła na imprezę upinała je. Przyozdabiała kolorowymi spineczkami. Była taka śliczna. Kiedy była na scenie najczęściej czesała włosy w kok lub miała rozpuszczone. Piękne, długie blond. Czasami robiła sobie loki. Na studniówkę na przykład. Najpiękniej wyglądała, gdy była druhną na Michała ślubie. Bardzo też dbała o paznokcie. Zawsze wypiłowane, czyste, pomalowane. Zresztą miały piękny kształt. Długie palce. Pianistki. Chociaż wolała śpiewać niż grać. Pamiętam w szpitalu, gdzie spędziłam z nią ostatni wieczór. Prysznice były w strasznym stanie i zimno na korytarzu, myłam jej włosy w umywalce w pokoju, bo chciała mieć ładne, czyste. Moja ślicznotka. Zostawiła po sobie tyle obrazów w mojej pamięci, tyle wzruszeń w sercu, tyle miłości. MARTA – jesteś niesamowita. – powiedziałam to już do siebie.
- Marta nie lubiła pożyczać swoich rzeczy – podsumowałam tę część rozmowy.
Komentarze
Prześlij komentarz