59

59

- Dziękuję Gosiu za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Może wrócę tu za rok – pośpiesznie zakończyłam rozmowę i pożegnałam się z Gosią.

Pełna nowych wrażeń, myśli, emocji skierowałam się w stronę metra, żeby wrócić do domu. Czułam się, jakbym tu w sercu Nowego Jorku na Manhattanie była z Martą. Jakby to ona mnie prowadziła, kierowała moimi krokami, myślami, słowami. Dwudziestego dziewiątego lipca, we wtorek odbyła się w Kościele Polskim, na Brooklynie msza św. za Ciebie Marteczko z okazji twoich urodzin i imienin. Ksiądz wymieniając intencję zapomniał dodać świętej pamięci Marta Maliszewska. Ale ja się cieszyłam. Dla mnie wciąż żyjesz córeczko. Już w następny weekend we wszystkich sklepach polskich w kilku stanach ukazał się artykuł ze zdjęciem o Martusi „Przerwany lot” na pierwszej stronie „Kuriera Plus”. W piątek po południu zadzwoniła pani Zosia, żeby mnie o tym poinformować. Pobiegłam do najbliższego polskiego sklepu przy przystanku metro 18 Aveniu. Wzięłam kilka egzemplarzy gazety i niosłam na ręku, jak największy skarb. Moja Martusia kochana. Jest, jest w Nowym Jorku, tak jak chciała. Ludzie będą o niej czytać. Biegnąc z wielką radością obok szkoły, do której kiedyś zaniosłam jej wiersze i sztukę, natknęłam się na czarnoskórego ochroniarza, którego prosiłam o przekazanie jej twórczości do biblioteki. Pozdrowił mnie swoim amerykańskim:

How are you?

- O.K.

- I`m sorry. I let myself to read your dougher`s poems before

I bring them to library. Beautifull, very beautifull. I felt

Very touched. I cvied. Sou should be very proud of your

Doughter. Congratulations.

- Tank you.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137