56
56
Poszliśmy na koniec spaceru po miasteczku na brzeg jeziora. Pływał po nim statek. Przepiękny, malowniczy widok, jak z bajki ukazał się moim oczom. Stałam zapatrzona przy barierce. Usiłowałam sobie wyobrazić tutaj Martę. Tak bardzo pragnęłam ją mieć przy sobie i razem z nią spędzać urocze wakacje. Łzy zaczęły mi płynąć po twarzy. Jak trudne jest życie na ziemi bez niej. Wieczna wszechogarniająca tęsknota była nie do zniesienia.
- Tutaj przychodziłyśmy zmęczone po pracy wypoczywać – przerwała moje myśli Gosia.
- Tak można tu wypocząć – potwierdziłam.
- Wie pani. W następne wakacje też pracowaliśmy w Playlandzie. Bardzo nam brakowało Marty. Już to mówiłam, ale teraz dokładnie to pamiętam. W dzień jej urodzin siedzieliśmy tutaj z Davidem. On wtedy płakał. Powiedział, że Marta była jego największym szczęściem i po jej śmierci cały świat mu się zawalił, że nie wie jak ma teraz żyć, co ma robić. Następnego dnia już tu nie przyszedł do pracy, mimo, że awansował i był menadżerem. Potem już się z nim nie widzieliśmy.
- Taki był David – podsumował Radek. - Chodźmy pod estradę. Zaczynają się występy. Musimy zająć miejsca.
Poszliśmy. Występ zespołu wokalno- baletowego był wspaniały. Zaprezentował niezwykłe zdolności taneczne. Zresztą piosenki też były doskonale wykonane. Na koniec zespół zebrał burzę braw. A tak na marginesie wejście i występ był bezpłatny. Byłam w Marty ukochanym Playlandzie.
Wróciliśmy do Stamford. Ostatni wieczór spędziliśmy na oglądaniu występów Marty. Obejrzeliśmy też film „Niebieskoocy”, który przywiozłam z Polski i wysłałam go Davidowi. Film, który w doskonały sposób pokazuje współczesny rasizm. Po obejrzeniu go Gosia oświadczyła:
- Nie pojadę z panią rano do Nowego Jorku.
- Dlaczego? - Zapytałam zaskoczona.
Komentarze
Prześlij komentarz