55

 55

- To ulubiony sklep Marty – powiedziała Gosia.- Tu często przychodziłyśmy na zakupy. Marta uwielbiała przymierzać ciuchy. Dużo rzeczy sobie tutaj kupiła.

Chodziłam po tym sklepie. Oglądałam śliczne dziewczęce bluzeczki, sukienki, torebki, buty, kosmetyki i czułam jak serce ściska mi się z bólu. Nie mogłam jej już nic kupić. Niczego teraz co ziemskie moja córka już nie potrzebuje. Wyszliśmy ze sklepu, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Playlandu. Weszliśmy do wesołego miasteczka. Wokół nas było mnóstwo karuzel zjeżdżalni i innych atrakcji. Zapadał zmrok. Podeszliśmy do stoiska z posiłkami. To tutaj pracowała Marta. Była kasjerką. Zaczęłam się rozglądać. Wokół migające, kolorowe światła. Mnóstwo przede wszystkim młodych ludzi. Zobaczyłam też scenę i parkiet do tańczenia, a na nim bawiącą się młodzież. Wiele skwerków z ławkami. Rozlegała się muzyka. Rzeczywiście świat zabawy z atrakcjami do wyboru. Wiem, że Martusi tutaj się podobało. Mnie też. Podeszliśmy do stoiska z loterią i maskotkami. Tutaj pracowała Portorykanka, która bardzo lubiła Martę. Kobieta w moim wieku. Ładna, zadbana. Radek nas sobie przedstawił. Przytuliłyśmy się. Razem płakałyśmy. Radek opowiedział jej po angielsku historię Marty i Davida, a także o jej śmierci. Kobieta powtarzała:

- My Rosa, my Rosa. -

Prosiła, żebyśmy przyjechali do niej następnego dnia, bo chciała dać Martusi pamiątkę na grób, ale Radek mimo, że jej obiecał, już następnego dnia nie pojechał do Playlandu. Myślę jednak, że nosi Martusię głęboko w sercu. A do dziś stoi na półce zdjęcie Marty w ramce ze ślicznymi koralikami, którą podarowała jej na urodziny. Na pożegnanie dałam jej sztukę ze zdjęciem Marty i Davida. Ucieszyła się, że jest przetłumaczona na język angielski. Oglądała ją z wielka czułością. Wiem, że Marta bardzo lubiła swoją przełożoną Elizę, która opiekowała się studentami, ale Gosia nie chciała jej odwiedzić.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137