61

61

Nagle zadzwonił telefon.

- Pani Elu – usłyszałam w słuchawce głos pani Zosi. – Przepraszam bardzo za druk. Naprawdę nie wiem co się stało w drukarni. Pierwszy raz nam tak wydrukowano. Nie wiem co robić? Od rana mama telefony od czytelników, z pytaniem co się stało z tym artykułem. Jestem zrozpaczona. Tak wypieściłyśmy ten materiał z Weroniką. Wybierałyśmy tak długo zdjęcia, wiersze. Niemal zastanawiałyśmy się nad każdym słowem. Chciałam w ten sposób jakoś ukoić pani ból, bo też jestem matką i naprawdę nie wiem. Zaraz zadzwonię do drukarni.

- Pani Zosiu, proszę się nie denerwować. Nic takiego wielkiego się nie stało. Jeśli ktoś będzie chciał przeczytać ten artykuł, to jeśli trochę się wysili i sobie poradzi. Może dzięki temu więcej ludzi zwróci na niego uwagę?- Próbowałam uspokoić panią Zosię.

- Ale co ja mam teraz zrobić? Muszę to pani jakoś wynagrodzić.

- Pani Zosiu, ja i tak jestem wdzięczna. Ludzie mało czytają, ale lubią oglądać fotografie. Najważniejsze jest Marty zdjęcie na pierwszej stronie i wiersze, które są dobrze wydrukowane. Nowy Jork już w ten sposób poznaje Martę. Może tak się stało, że Marta chciałaby być jeszcze raz w pani czasopiśmie? Może za tydzień ukaże się jeszcze raz ten sam artykuł, ale już poprawnie? - Zaproponowałam.

- Tak oczywiście, to jest dobry pomysł. Nie będę go jednak mogła zamieścić na pierwszej stronie. Umieścimy go

w środku, ale zdjęcie zamieścimy kolorowe.

- Dobrze. Dziękuję,

Zakończyłyśmy rozmowę szczęśliwym finałem. W tym też momencie telefon ponownie zadzwonił. To Weronika, autorka artykułu:

- Pani Elu, proszę się na mnie nie gniewać. Oddałam ten artykuł bez błędów. To drukarnia zrobiła nam taki numer. Po prostu wstyd, że przed wydrukiem nikt tego nie sprawdził.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

139

Czary / Spells

137