Posty

Wyświetlanie postów z 2022

34

34 Płakałyśmy razem. Zaprosiła też na spotkanie swoją dziennikarkę. Gdy weszła, zaczęłam się przyglądać młodej dziewczynie. Blondynka, z taka figura, jak Marta. Piękna. Miały tyle podobieństwa w sobie. Marta też chciała być dziennikarką. Pani Weronika usiadła i wyjęła dyktafon. Sposób w jaki zadawała pytania był mi dobrze znany. Miałam wrażenie, ze rozmawiam z Martą. Przy lampce dobrego białego wina, wśród płynących łez snułam swoją opowieść o Martusi, Davidzie, Michale. Kiedy opowiadałam historię miłości czarnoskórego Davida z Nowego Jorku i pięknej blondynki Marty z Polski, usłyszałam głos pani Weroniki: - Ta opowieść nadaje się na scenariusz filmowy. Można by nakręcić piękny film. Te słowa zapadły mi głęboko w pamięć. Podczas tego spotkania zużyłyśmy kilka paczek chusteczek. Opłakiwałyśmy Martusię w redakcji „Kuriera Plus „ w Nowym Jorku. Kolejne dni czekałam na telefon lub wizytę Davida, niestety bez rezultatu. Zaczęłam przeglądać notes Marty. Wysłałam m...

33

33 Marta wielka humanistka, pochylająca się nad każdym człowiekiem. Zjawiskowy wręcz był moment, gdy Barac Obama poprosił miliony, różnych kolorów skóry, różnych kultur i religii, o wspólną modlitwę : „ Ojcze Nasz….” To było takie wzruszające pojednanie wszystkich ludzi z jednoczesnym oddaniem chwały Panu Bogu. Jedynemu dla nas wszystkich tu na ziemi i w niebie. Na zakończenie naszej wycieczki w Waszyngtonie, obejrzałam sobie jeszcze muzeum techniki. Potem poszłyśmy w tym prawie czterdziestostopniowym upale na cudownie zimna coca – colę. Wtedy to moje nowe koleżanki podały mi telefony do redakcji gazet polonijnych, żebym mogła zrealizować swoje marzenie i zostawić pamięć o Martusi w Nowym Jorku, który tak ukochała. Potem sprawy potoczyły się już bardzo szybko. Zaczęłam dzwonić do redakcji gazet. Część z nich odmówiła, twierdząc, że nie zajmują się poezją. Zainteresowały się jednak dwie redakcje: „Gazeta Polska” i „Kurier Polski – Plus” Pani Iwona z „Gazety Pol...

32

32 - Czy mogę się do pań „przykleić” na czas wycieczki? - Tak oczywiście - odpowiedziały. Chodziłyśmy więc w trójkę. Kobiety od razu otoczyły mnie troska i opieką. Obie już kilka lat nie były w Polsce. Widać było wielka tęsknotę za krajem, ale jednocześnie były bardzo zadowolone z pobytu w Nowym Jorku. Kiedy im powiedziałam o Martusi kobiety ZAPŁAKAŁY. Długo płynęły im łzy z oczu. Zwłaszcza, że za chwilę przeszliśmy na cmentarz żołnierzy amerykańskich. Ogromne wrażenie zrobił na nas pomnik i ściana z nazwiskami i wiekiem młodych amerykańskich chłopców, którzy życie oddali za pokój na świecie. Łączyłam się w bólu z ich matkami. To było niesamowite przeżycie. Kiedy przeszliśmy pod pomnik Lincolna już emocje trochę opadły. Poczułam się lepiej. Wchodząc po schodach do pomnika, zobaczyłam grupkę czarnoskórej młodzieży pochylonej nad ostatnim górnym schodkiem. Zaciekawiona podeszłam bliżej. Okazało się, że robili zdjęcia miejscu poświęconym pamięci Marina Lutra Kinga. Na tym marmurowym ...

31

 31 Nie bałam się i bez problemu docierałam do celu. Nie znając prawie języka. To było niesamowite doświadczenie. Spełniło się moje marzenie. Byłam z tobą w Nowym Jorku, chociaż nie tak, jak to planowałyśmy. Pewnego dnia poszłam do pobliskiej szkoły, gdzie też chodziła grupka polskich dzieci. Postanowiłam podarować do biblioteki szkolnej twój tomik wierszy i sztukę. Przed wejściem do szkoły siedziało trzech czarnoskórych ochroniarzy. Dwie młode kobiety i mężczyzna w przyciemnionych okularach w moim wieku. Podeszłam do nich i powiedziałam swoim dukającym angielskim kilka z dań o tobie i swojej intencji. Zjednałam sobie ich okładką twojej sztuki i zdjęciem w tomiku twoim i Davida. Tak piękna biała kobieta i uroczy czarnoskóry mężczyzna. Widziałam jak ich zaiteresowała twoja historia. Już przy mnie ochroniarka czytała głośno wstęp. Całe szczęście, że wszystko wydałam również w języku angielskim. Podziękowałam i po cichutku wyszłam, zostawiając ich z tobą. ...

30

30 Nie znalazłam przed moim wylotem, kontaktów Marty ze znajomymi w USA. Kiedyś nieopatrznie powyrzucałam z jej telefonu komórkowego numery telefonów do Radzia, Pauliny, Elizy, o których tyle opowiadała. Wtedy nie myślałam że polecę do Nowego Jorku. Czekałam na telefon od Davida, ale niestety nie zadzwonił. Postanowiłam zadzwonić do niego: - Hello. My name is Elizabeth. - Hello – w słuchawce usłyszałam głos jego matki - Can I speak to David, please? - I`m sorry. He`s not at home, he`s still at work. How do you feel? - Good. I`m only sad that Marta is not with me here. I`m already in New York. - Oh! Great. I will tell David to call you. I`m sure he wants to meet you. - I am very happy. I would also like to meet you too and pass some souvenirs Martha wanted to give David - Good. I will talk about it with David. He will arranie a meeting with you. - Thank you - Buy Coś dziwnego jednak działo się z Davi...

29

 29  Serce ścisnęło mi się z bólu. To tu moja córka chciała wziąć ślub z Davidem. Na szczęście była msza. Oczywiście w języku angielskim. Jakoś sobie radziłam, bo gdy byłam w Rzymie w Zgromadzeniu Sióstr de Notre Dame brałam udział w mszach odprawianych w tym języku. Zostałyśmy na mszy. Modlitwa przyniosła mi ukojenie. Potem pobuszowałyśmy po eleganckich sklepach. Byłam oczarowana ilością, jakością oglądanych rzeczy i sklepów, ale też kulturą obsługi. Myślę, że Marta w tych sklepach czuła się wspaniale. Lubiła zakupy. Uwielbiała przynajmniej sobie przymierzać ciuszki i ozdoby, nawet jeśli nie miała pieniędzy na zakupy. Była taka kobieca. To był jej świat. Na koniec przechadzki poszłyśmy do piękniej kawiarni. Ogromnie wrażenie zrobiła na mnie duża ściana cała opleciona wodną fontanną. Oczywiście zamówiłam sobie kawę orzechowa, za którą tak tęskniła Marta, gdy wróciła do Polski. - Wiesz – zwróciłam się do kuzynki – kiedy w samolocie zastanawiałam się nad tym co mnie cze...

28

 28 Ulice były szerokie i chodniki też. Poprzedzielane światłami i oznaczeniami. Ogromne wieżowce. W większości ze szkła, przyozdobione reklamami. Manhattan skrzył się w promieniach słońca, jak w bajecznym śnie. - „Świat w pigułce” – tak pomyślałam i czułam się taka maleńka i oszołomiona potęgą oraz niesamowitym urokiem miasta. /Taką trasę przeszła Marta po raz pierwszy, gdy przyjechała do Nowego Jorku dwa lata wcześniej/. Zaczęłyśmy od World Trade Center. Przez oszklony budynek i mój po tej strasznej tragedii. W Pałacu Zimowym zrobiłam sobie kilka zdjęć na pamiątkę. Gdy wyszłyśmy zaczął padać deszcz. Byłam w letniej sukience, którą dostałam od Martusi i w jej sandałkach. Otworzyłam parasol nad głową i nagle pośliznęłam się na gładkim i mokrym chodniku i padłam na kolana. Na szczęście nic mi się nie stało. Śmiałam się tylko, że przywitałam Nowy Jork na kolanach. Za chwilę przestał padać deszcz i wyszło piękne słońce zza chmur. Potem poszłyśmy do Grand Central. To z tego...

27

27 - Źródło: Marian Fuks „Chasydyzm – ruchoma ojczyzna Żydów”/. Tyle wyczytałam w skrócie na ten ciekawy temat w internecie. Teraz rozumiem opowieści mojego dziadka . Pamiętam czasami dziadek szedł na spacer do lasu albo na łąkę i kiedy chciałam z nim iść, wtedy odmawiał mi, tłumacząc, że idzie rozmawiać z Panem Bogiem i potrzebuje ciszy. Był człowiekiem żyjącym z Bogiem na co dzień. Pamiętam jak pięknie się modlił i mnie małej dziewczynce w ciężkich czasach komunizmu, przekazywał prawdy wiary. Doceniłam to, gdy już dorosłam. Po przywitaniu w mieszkaniu moich kuzynów, poszłam wreszcie spać. Byłam w pokoju i w łóżku w którym przez kilka dni zanim wróciła do Polski mieszkała Marta. Cudownie poczułam się w dużym łóżku z myślą, że tą kołdrą otulała się moja córeczka. - Martusia – mówiłam szeptem – naprawdę przyleciałam do Nowego Jorku i będę ciebie tu szukać. Pragnę chodzić twoimi krokami w twoim ukochanym mieście. Następnego dnia, a była to n...

26

26 Gdy wysiedliśmy z metra, weszliśmy w przedziwny świat, znany mi tylko z filmów. Na ulicach zobaczyłam ludzi narodowości żydowskiej w charakterystycznych strojach, z jarmułkami na głowach i często z długimi pejsami. Przechadzali się tylko w swoim towarzystwie do synagog. To była sobota. Żydowski szabas. Przed domkami o niskiej zabudowie przesiadujące i stojące w grupkach kobiety, w perukach i pomimo upału w długich sukniach z rękawami do dłoni. Wokół nich w większych grupkach bawiące się dzieci na chodnikach, podobnie ubrane jak ich rodzice. Byłam na Brooklynie w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów, chasydów. Zupełnie jak na planie filmowym. Przeniesiona w przeszłość znaną z książek, opowieści i telewizji. / Chasydyzm był i jest ruchem religijno – mistycznym, który powstał na terenach dawnej wschodniej Polski w XVIII wieku i rozpowszechnił się następnie wśród Żydów zaboru rosyjskiego i austriackiego… Nazwa pochodzi od wyrazu chasyd, co oznacza pobożny… Zapoczątkował ten...

25

25 Do odprawy wybrałam młodego czarnoskórego celnika. Po przekazaniu mu dokumentów, początkowo powiedziałam mu, że nie mówię po angielsku, jednak, gdy podniósł się, żeby pójść po tłumacza wydusiłam z przerażeniem: - I speak to English little. - Ok – odparł zadowolony mężczyzna i usiadł. - For how long have you come to New York? - On holidays, two months. - When are you coming back? - 24 August - Who are you staying with? - Mrs. Danusia, she lives in Brooklyn. - Who is Mrs. Danusia? - A friend. - Have a nice stay in New York Przeszłam przez ostatnią bramkę i zaczęłam się rozglądać za bagażem. Miałam wiele szczęścia. Tuż naprzeciw siebie zobaczyłam informację o locie z Warszawy i stanowisko do odbioru bagażu. Z łatwością odnalazłam swoja walizkę i zostało mi już tylko odszukać mojego kuzyna. Stał tam, gdzie wcześniej mi tłumaczył, że będzie na mnie czekał. Był już trochę zmęczony dwugodzinnym czekaniem, bo tyle samolot miał opóźnien...

24

24 Michał był przejęty moim wylotem i całym wydałoby się szalonym przedsięwzięciem. Przecież tak niewiele razy latałam samolotem. Dwadzieścia osiem lat temu do Moskwy i z powrotem. Rok temu do Rzymu i z powrotem, ale nigdy sama. A teraz nie dość, że sama to jeszcze na drugi koniec świata znając bardzo niewiele język angielski. Widziałam, że bardzo się stara. Otaczał mnie troską i pomocą. Odwiózł mnie wraz ze swoją żoną i moim siedmiomiesięcznym wnukiem Maciusiem na Okęcie. Odprowadzili mnie do ostatniej bramki na lotnisku. Dalej musiałam już radzić sobie sama. Przeszłam przez wszystkie odprawy. Ustawiłam się w kolejce . Oczekiwaliśmy dwie godziny dłużej na lot, bo samolot miał opóźnienie. Wreszcie cała zestresowana i zmęczona dotarłam do swojego miejsca w samolocie. Marzyłam o tej chwili. Wreszcie zostawiłam za sobą wszystkie “polskie” sprawy i wyruszyłam w nieznane, szukając wspomnień o Martusi. Cały prawie lot przespałam. Budziłam się tylko na podawane posiłki...

23

23 To była ta myśl, której się uczepiłam , która nadawała mi sens życia i której trzymałam się kurczowo w najgorszych momentach rozpaczy. Pojadę do Nowego Jorku. Chociaż niektórzy sceptyczni znajomi przestrzegali mnie: Po co chcesz jechać do Nowego Jorku? Przecież tam nie ma Marty. Tam jej nie znajdziesz. Jak ty polecisz sama, bez znajomości języka, w takim stanie rozbicia, jak sobie poradzisz? Mówili inni. Na szczęście ich nie słuchałam. Rzuciłam się w wir przygotowań do wylotu, który był jeszcze wtedy w lutym, jakby mrzonką, iluzją, nierealnym snem. Wszystkie czynności związane z wyrobieniem nowego paszportu wykonałam bardzo szybko i bez problemu. Z wizą też nie miałam żadnego problemu., ale pomagała mi w tym moja uczennica Ewa, bo sama nie wypełniłabym wniosku wizowego. W Krakowie w ambasadzie czułam, jakbym miała Martę przy sobie i jak zawsze mówiła mi co mam robić, żebym nie czuła się zagubiona. Wszystko poszło jak z płatka. Też dzięki Martusi. Wystarczyło, że powie...

22

22 Wróciłam z cmentarza do pustego domu, wypełnionego jej pamiątkami, zdjęciami, ciszą, wspomnieniem jej śpiewu, głosu, śmiechu. Czułam, że nie wytrzymam bólu, rozpaczy. Myślałam o samobójstwie, ale jako osoba wierząca wiedziałam, ze jeśli to zrobię, mogę nigdy się z Martą nie spotkać na tamtym świecie. I jej twórczość. Kto by się o nią zatroszczył, żeby ujrzał ją świat. Wydałam już jej pierwszy tomik wierszy “ Przerwany lot”. Przygotowywałam kolejne. Wiedziałam, ze nikt poza mną tego nie zrobi. Dlatego pomimo strasznego cierpienia trzymałam się życia. Nagle moją straszną rozpacz przerwał dźwięk telefonu. Z ledwością podeszłam do telefonu. Przez łzy i szloch zachrypniętym głosem wydusiłam z siebie - Halo - Cześć Ela tu Wiesia z Nowego Jorku - Cześć, bardzo się cieszę, że dzwonisz. Co się stało? / Zadałam to pytanie, ponieważ Wiesia nie dzwoniła od czasu pogrzebu Marty. Owszem wysyłała mi czasami maile z internetowymi humorami/. - Dostałam...

ROZDZIAŁ II NOWY JORK PO RAZ TRZECI ZAPŁAKAŁ NAD MARTĄ.

ROZDZIAŁ II NOWY JORK PO RAZ TRZECI ZAPŁAKAŁ NAD MARTĄ. Nowy Jork po raz trzeci zapłakał za Martą, tak mówiłam wszystkim po powrocie do Polski z wakacji spędzonych w najciekawszym mieście świata, kiedy zadawali mi pytania o moje wrażenia. Bo cóż można było powiedzieć więcej. Tam trzeba po prostu być. Pooddychać atmosferą tego miasta. Poczuć jego życie, zobaczyć jego barwę i niezwykłość. Poznać mieszkańców Nowego Jorku, bo to oni tak naprawdę tworzą niesamowitość i niezwykłość tego miasta. To oni otwierają swoje serca dla przybyszów i bardzo dbają, żeby wyjechać z jak najlepszymi wrażeniami. Chodząc po Nowy Jorku miałam wrażenie, że oglądam świat w pigułce. Niesamowite miasto. Wakacje były piękne, urocze, pełne wrażeń, nowych ciekawych doświadczeń. Pełne słońca i ciepła, bo lato jest takie w Nowym Jorku. Jedynym smutkiem, który mi towarzyszył, to nieobecność fizyczna Marty. Ukochała to miasto ponad wszystko. Chciała tam pozostać na zawsze i ...

Gliwice, Polska, 12/ 15/06

Gliwice, Polska, 12/ 15/06 Tyle jest we mnie strachu, niepewności. Właściwie penie nic się nie dzieje, ale boję się. Wpadam w panikę choć nie wiem czy są ku temu powody. To racja, że David trochę mniej ze mną ostatnio rozmawia, ale przecież pracuje więc trudno, żeby spędzał ze mną całe dnie. Ostatnio raz prze telefon rozmawialiśmy w niedzielę i krótko w poniedziałek, ale z drugiej strony przecież może David potrzebuje trochę oddechu i odpoczynku ode mnie. To że ja go potrzebuję cały czas bo ja już głównie żyję myśleniem o powrocie do NYC to nie znaczy, że on musi żyć tylko mną. Nie mówiąc o tym, że może ma jakieś problemy, o których nie chce mi mówić. W każdym razie modlę się w każdej wolnej chwili by Bóg pozwolił nam być razem, by pozwolił mi przeżyć cudowna miłość w NYC, czy opiekował się Davidem i pozwolił dalej płonąć naszej miłości. Modlę do Boga by nie zabierał mi tej miłości i Davida skoro wlał w nasze serca tę miłość to nich pozwoli jej trwać.   Witam. To ostatni wpi...

Gliwice, Polska, 11/ 5/ 06

Gliwice, Polska, 11/ 5/ 06 Odzwyczaiłam się od pisania w pamiętniku. Zdecydowanie wolę żyć niż uwieczniać to na papierze. Ale dziś jakoś mi smutno, czuję się trochę tak jak dawniej i bardzo mi to przeszkadza. Pewnie wynika to z tego, że prawie wcale nie rozmawiałam dziś z Davidem i urósł we mnie jakiś lęk. Tak bardzo za nim tęsknię, tak bardzo chce z nim być. Wiem, że wszystko czego potrzebuję jest w NYC i robię wszystko by móc tam wrócić i zostać. Mimo wszystko nie jest tak jak dawniej. Mam fantastycznego chłopaka, którego kocham i który kocha mnie. Mam dość konkretny cel w życiu. Mimo iż nie ma Davida przy mnie kiedy się budzę to jednak sama świadomość, że on jest sprawia, że jestem szczęśliwa!   Witam. Marta przestawiła się w pisaniu daty w sposób amerykański. Pozdrawiam Ela    

Gliwice, Polska, 11/ 5/ 06

Gliwice, Polska, 11/ 5/ 06 Odzwyczaiłam się od pisania w pamiętniku. Zdecydowanie wolę żyć niż uwieczniać to na papierze. Ale dziś jakoś mi smutno, czuję się trochę tak jak dawniej i bardzo mi to przeszkadza. Pewnie wynika to z tego, że prawie wcale nie rozmawiałam dziś z Davidem i urósł we mnie jakiś lęk. Tak bardzo za nim tęsknię, tak bardzo chce z nim być. Wiem, ze wszystko czego potrzebuję jest w NYC i robię wszystko by móc tam wrócić i zostać. Mimo wszystko nie jest tak jak dawniej. Mam fantastycznego chłopaka, którego kocham i który kocha mnie. Mam dość konkretny cel w życiu. Mimo iż nie ma Davida przy mnie kiedy się budzę to jednak sama świadomość, że on jest sprawia, że jestem szczęśliwa!   Witam. Wreszcie szczęśliwa Marta. Pozdrawiam Ela  

9 października`06 – poniedziałek

9 października`06 – poniedziałek Myślałam, że nigdy ten dzień nie nastąpi. Łudziłam się, że można być szczęśliwym I zakochanym wiecznie. Jestem taka zła na siebie, ze nie zostałam w USA! Nie dość, że jestem bez Davida, to jeszcze w Polsce jest tak okropnie. Przed chwilą przysnęłam w pociągu i gdy obudził mnie konduktor, to nie wiedziałam, gdzie jestem, powiedziałam coś do niego po angielsku i byłam strasznie zdziwiona i rozczarowana, że nie ma ze mną Davida bo czułam, że jest przy mnie. Nie wytrzymam bez niego tyle miesięcy. Muszę wracać do NYC jak najszybciej! Nie ma tu dla mnie miejsca, bo prawie wszystko co kocham jest w Stanach. Ostatnie dni w NYC spędziłam w większości z Davidem. Najcudowniejszy moment, gdy siedzieliśmy razem w Battery Parku po zmierzchu patrząc się na Dolny Manhattan, przytuleni, całujący się pod gwiazdami i światłami wieżowców. Albo w sobotę włóczyliśmy się po całym Mamhattanie odkrywając co chwilę różne niezwykłe miejsca. Boże , nawet nie chce mi się pisać j...

NYC, Brooklyn, 10/ 4/ 06 – środa

NYC, Brooklyn, 10/ 4/ 06 – środa Dziś miałam pierwszą randkę z Davidem. Tak to przynajmniej nazwał. To trochę dziwne po tym wszystkim co robiliśmy, że dopiero teraz mamy randkę. Byliśmy razem na Staten Island. Przegadaliśmy kilka godzin tylko całując się od czasu do czasu. Potem poszliśmy na stadion Yankees. Potem okazało się, że zamknęli stadion i nie mamy jak wyjść. Byłam naprawdę przerażona, bo nie powinnam mieć żadnych konfliktów z prawem jeśli chcę tu wrócić. W każdym razie pokluczyliśmy trochę po szatniach i różnych korytarzach i na szczęście znaleźliśmy wyjście. Nie ma to jak niezapomniane wrażenia z pierwszej randki. To właśnie jest moje bycie z Davidem. Nigdy się z nim nie nudzę i nawet jeśli wpadamy w tarapaty, razem udaje nam się z nich wyjść. Uwielbiam spędzać z nim czas. Wczoraj i w poniedziałek, kiedy byłam sama zaczęłam rozumieć jak bardzo go potrzebuję i jak mi go brakuje. Czuję się dobrze jedynie kiedy jest przy mnie. Bez niego czuję się pusta, niepełna. Nawet w noc...

NYC, Brooklyn, 10/ 2/ 06 – poniedziałek

NYC, Brooklyn, 10/ 2/ 06 – poniedziałek Dobiega końca moja amerykańska przygoda, skoro znów jestem na Brooklynie u ciotki. Ale nie żałuję ani jednej chwili spędzonej tutaj. Zresztą wciąż mam sześć dni, więc może uda mi się jeszcze nazbierać więcej wspomnień. Na to przynajmniej bardzo liczę. Niewątpliwie spędziłam kilka dni z ostatnich dwóch tygodni razem z Davidem. Napisać, że było wspaniale to za mało. Bo nie dość, że świetnie się bawię z Davidem w nazwijmy to, intymnych sprawach, to jeszcze naprawdę dobrze się rozumiemy i potrafimy godzinami rozmawiać o wszystkim, co chwila mówiąc – ja też tak miałam/em/, też to lubię etc. Okazuje się, że łączy nas więcej niż mogłoby się wydawać, że może mnie łączyć z dwudziestolatkiem z Bronxu. Nie wiem jak to się stało, ale zaczęliśmy mówić o miłości. Tak do końca nie wiem czy to co czuję to jest właśnie miłość, ale niewątpliwie darzę go jakimś nieokreślonym uczuciem i jest mi bliższy niż ktokolwiek inny. Więc może to właśnie jest miłość. Ufam...

Port Chester 16 września`06 – sobota

Port Chester 16 września`06 – sobota A jeśli Marta pisze, to chyba nie jest za dobrze i już ma czas na roztkliwianie się nad sobą! Smutna konkluzja? Zapewne! David przyszedł do mnie wieczorem. Trochę całowaliśmy się na werandzie. Po czym sobie poszedł. Dziś widziałam się z nim w Playlandzie, ale nic konstruktywnego z tego nie wyniknęło. Nie umówiliśmy się bynajmniej, dostałam tylko kugsy i jak zawsze trochę dwuznacznych słów. I już dopada mnie depresja, wraca to, co zawsze miałam w Polsce – nie dostaję tego co chcę. Sama ostatnio wyznaczyłam Davidowi granice których miał nie przekraczać, a teraz żałuję, że nie pozwoliłam pójść mu całość / tzn. na taką całość jaką wtedy chciał/. Teraz mam wrażenie, że to była jedyna szansa od losu i że jej nie wykorzystałam. I modlę się do Pana Boga w każdej wolnej chwili od myśli, by dał mi wykorzystać tę szansę do końca. Modlę się, by ostatnie dwa tygodnie w Port Chester naprawdę upłynęły mi na zabawie i to właśnie z Davidem, bo obojgu nam tego ...

Port Chester 13 września`06 – środa

Port Chester 13 września`06 – środa Jeśli Marta nie pisze w pamiętniku przez ponad miesiąc, to musi być naprawdę zajęta i nie mieć czasu na roztkliwianie się nad sobą! Krótka konkluzja na temat długiego milczenia. Nie wiem czy bym się zabrała za pisanie, gdyby nie ostatnia noc, która oczywiście wywołała kompletny mętlik w mojej głowie. W ogóle ostatnio dni wywołują totalne zamieszanie. Ale może wreszcie napiszę o co chodzi. Spędziłam ostatnia noc z Davidem, powiedzmy na typowych / i nie tylko / pieszczotach na kanapie! Ha! I to nie był bynajmniej pierwszy raz kiedy się z nim całowałam. I really don`t + know what I`m feeling. / Myślenie dwujęzykowe nieźle mi idzie/. Ogólnie rzecz biorąc mamy “umowę” z Davidem, że wszystko co robimy jest tylko dlatego, że oboje chcemy mieć same fun. Najważniejsze, że jest mi z nim dobrze. Nawet nie potrafię tego wyrazić co czuję / ech! Polonistka!/ i na szczęście David nie żąda więcej niż mogę mu dać! Chyba wciąż do mnie nie dociera co robiłam. Wydaj...

Port Chester 30 lipca`06 – niedziela

Port Chester 30 lipca`06 – niedziela Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak długo nie pisałam. Ale właściwie nie ma o czym pisać. Dziś dla odmiany wkurzył mnie Eric. W międzyczasie były moje urodziny. Urządziliśmy imprezę z tej okazji w naszym mieszkaniu. Byli ludzie z Ukrainy, Turki, przyjechała Aśka z NYC, wpadło dwóch Polaków, którzy mieszkają w Port Chester. Ogólnie rzecz biorąc było naprawdę świetnie. Nie pamiętam, żebym miała kiedyś lepsze urodziny. Dostałam trochę prezentów, ale najbardziej pomysłowy dostałam od Siergieja i Dmitra – pięć dolarów z napisem Happy Birthday Poland, Russia, Ukraine Summer 2006. Niesamowita pamiątka. Mam nadzieję, że to lato nie jest jeszcze stracone w sferze uczuć i że z kimś w końcu będę...?   Witam. Tak się zastanawiam nad tym, że Marta wciąż nie pisze o Dawidzie, a do mnie dzwoniła i o nim opowiadała. Ciekawe. Pozdrawiam Ela  

Port Chester 14 lipca`06 – piątek

Port Chester 14 lipca`06 – piątek Nie pisałam dwa tygodnie i choć zmieniło się wiele, to jedno się nie zmieniło. Tad mnie przeważnie wkurza. Nadal darzymy siebie antypatią. Główną zmianą jest nasza przeprowadzka. Teraz mieszkamy w mieszkaniu w Port Chester, śpimy na podłodze I walczymy z robakami, ale za to jest taniej   i w gruncie rzeczy sympatyczniej, bo tak studencko się zrobiło. Z innych zmian – Tad awansował do beżowych koszulek i rzadziej już nas odwiedza w Caliente Orlando, rzucił pracę, więc mam nowego super vaisora, Erica. Nadal często pracuję z Jeffem i choć zawsze mnie nazywa his polish best friend, przynajmniej czasem mnie przytuli, więc naprawdę doceniam jego przyjaźń. Nawet jeśli jest troszkę na pokaz i wynikaz ogólnego nastawienia Jeffrey`a do świata i ludzi, a szczególnie dziewczyn.   Witam. Jak widać z wpisu, to Marta jest w Stanach i posługuje się językiem angielskim. Coraz więcej słów angielskich w jej relacjach.  Pozdrawiam Ela  

Elmsford 29 czerwca`06 – czwartek

Elmsford 29 czerwca`06 – czwartek Czasami zastanawiam się czy to, co teraz mam jest naprawdę spełnieniem moich marzeń. Cały czas chodzę wkurzona, miłych akcentów coraz mniej niestety. Dzisiaj znów Tad mnie wkurzył, tak samo wczoraj. Niestety przeważnie jest mi mimo wszystko przykro, gdy traktuje mnie jak białą głupią blondynkę. Nie bardzo wiem co robić, ale może rozwiązanie przyjdzie samo. Przynajmniej wierzę, że nagle olśni mnie co mam zrobić.   Witam. Podoba mi się Marty stwierdzenie, ze rozwiązanie przyjdzie samo. i tak najczęściej jest.  Pozdrawiam Ela  

Elmsford 26 czewca`06 – poniedziałek

Elmsford 26 czewca`06 – poniedziałek Żyję tu zupełnie w innym wymiarze, ale nie da się ukryć, że czasem przypomina mi się np. Mikołaj czy Grześ, którzy nie odzywają się do mnie ani jednym słowem. Jestem naprawdę imprested i wierzę, że raczej nie będę miała ochoty się z nimi spotkać po powrocie.   Witam. W takich sytuacjach weryfikujemy kto jest naszym przyjacielem. Pozdrawiam Ela  

Elmsford 19 czerwca`06 – poniedziałek

Elmsford 19 czerwca`06 – poniedziałek Niestety zainteresowanie moją osobą opada. Tym bardziej, że stale przybywają nowe osoby, w tym oczywiście dużo białych dziewcząt. Już nie jestem takim wyjątkiem, jak to do niedawna było. Jednak najważniejsze jest to, że jest kilkoro ludzi / nie będę ukrywać, że głównie facetów/ w Playlandzie, którzy okazują mi sympatię za każdym razem kiedy mnie widzą. To mnie tak buduje, że jestem tutaj inna niż w Polsce przed wyjazdem. Jestem roześmiana, przeważnie bardzo radosna, nie poddaję się żadnym melancholiom, jestem spontaniczna. Wróciła dawna Marta? Jeszcze ta sprzed Piotrka? Mam nadzieję, bo wtedy byłam świetną laską. Jedynym większym problemem ostatnich dni był konflikt z moim menagerem. Cały czas zwracał mi uwagę, że robię coś źle prychał zniecierpliwiony, gdy go o coś pytałam no i oczywiście gadał o mnie za moimi plecami, sądząc chyba, że ja w ogóle nie rozumiem angielskiego. Zapomniałam jeszcze o tym, że specjalnie np. otwierał mi kasę, tak, że ...

Elmsord, 13 czerwca`06 – wtorek

Elmsord, 13 czerwca`06 – wtorek Drugi dzień wolnego. Wreszcie się wyspałam. A zaraz idziemy do centrum. Zaczęłam już lekko się opalać, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Marcin znów się odezwał do mnie na gg. Kolejny Murzyn chce zostać moim boyfriendem! Ja tu chyba oszaleję. Ten dla odmiany ma około czterdziestki. Pracuje u nas w hotelu na front desku, zawsze był dla mnie miły, ale nie sądziłam, że trochę łagodniej, ale też przejdzie do konkretów / chyba nauczę się tutaj niezłej asertywności/.   Witam. Dobrze, ze nauczyłam Martę asertywności. Przydała się jej.  Pozdrawiam Ela  

Elmsford, 10 czerwca` 06 – sobota

Elmsford, 10 czerwca` 06 – sobota Nie wiem jakie milsze akcenty miałam na myśli. Pracowałam już drugi dzień. Stoję na kasie i poza tym, że bolą mnie nogi, to nie jest tak źle na razie. Dziś pracowałam z takim jednym Murzynem, który bardzo chciał się ze mną przespać! Ha! Takiej oferty, to ja chyba nigdy wcześniej nie miałam. Ale strasznie miło i tak jest słyszeć, że jestem sexy i być przytuloną or something like that. Na szczęście zanim ten chłopak przeszedł do konkretów przyszło jeszcze dwóch, więc trochę mnie wybawili z tej niewygodnej sytuacji. Przypomniałam sobie o tych milszych akcentach. Jest tu taki Aleksander, który za bardzo patrzy mi w dekolt. Druga pozytywna rzeczą było to, że Marcin odezwał się do mnie na gg. Teraz już nie mamy tu gg, więc nie wiem czy zrobi to ponownie. Natomiast był dla mnie strasznie miły i pozytywny podczas tej rozmowy. Aż rozwiał moje wątpliwości i smutki.   Witam. Ameryka, Ameryka, Ameryka. Czasami za nią tęsknię. Pozdrawiam Ela  

Elmsford, 7 czerwca` 06 – środa

Elmsford, 7 czerwca` 06 – środa Można powiedzieć, że sytuacja trochę się klaruje. Byłam już dzisiaj pod parkiem, ale z powodu brzydkiej pogody dalej jest zamknięty. A kurcze chciałabym już zacząć pracę, a nie spędzać bezczynnie godziny w hotelu. Na szczęście przyjechały już nawet trzy dziewczyny z Polski, więc zdecydowanie jest mi raźniej. Cieszę się bardzo, że już nie jestem tu sama ! Chciałabym jednak zacząć zarabiać już dolce, a nie tylko wydawać ! Są i inne milsze akcenty pobytu tutaj , ale to może później !   Witam Powoli zaczyna się Marty przygoda w USA. Bedzie coraz ciekawiej. Pozdrawiam Ela  

Elmsford, 6 czerwca`06 – wtorek / 06.06.06 /

Elmsford, 6 czerwca`06 – wtorek / 06.06.06 / Ciekawa data dzisiaj. Powinnam już dzisiaj wybrać się do pracy, ale jeszcze zwlekam z tym, bo całkiem po prostu się boję. A poza tym Aśka napisała, że będzie dzisiaj wieczorem no i zastanawiam się czy już nie poczekać na nią. Ale to się zobaczy. W każdym razie cieszę się, że wreszcie pojawi się ktoś z kim będę mogła pogadać. Cały czas zapomniałam napisać, że miałam już skondensowaną wycieczkę po Manhattanie. Byłam na Times Sauer, na grand zero czyli miejscu po WTC, byłam przy Byku, na nabrzeżu, którego widać Statuę Wolności, na Wall Street, przy Rockefeller Center. Chyba tylko tyle pamiętam, bo właśnie ta wycieczka była tak szybka, że więcej nie pamiętam. Ale ciocia robiła mi zdjęcia i ma mi nagrać na płytkę, więc zobaczę sobie na kompie gdzie byłam jeśli o czymś zapomniałam. Cieszę się, że tam byłam, nawet jeśli było to krótko i bardzo powierzchownie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę w NYC i zobaczę wszystko raz jeszcze. Na razie jes...

Wieczorem

Wieczorem Sytuacja niewiele się zmieniła. Nadal się miotam i nie bardzo wiem co robić. Ale wzorem Scarelett O`Hara pomyślę o tym jutro. Może coś się wyjaśni, może pojawi się ktoś, kto też będzie się wybierał do Rye, nawet może to być ktoś inny niż Polki, byle by tylko ktoś był, żebym nie musiała sama zmierzać się z wszystkimi problemami. Boże proszę niech ktoś się jutro objawi, kto pójdzie ze mną do tej pracy, żebym miała z kim obgadać całą sprawę. Bo nie wytrzymam długo tej samotności., samodzielności na każdym kroku. Żebym chociaż mogła z kimś pogadać po polsku. Szkoda, ze nie dzieje się nic ekscytującego, by to opisać. Wszystkie “polskie” sprawy odchodzą w zapomnienie, choć oczywiście brakuje mi wszystkiego I wszystkich. Ale tak naprawdę nie ma nad czym się zastanawiać, to w Polsce nie ma nikogo kto tęsknił by za mną / mam na myśli facetów/. Lepiej pójdę spać.   Witam. Piękne zdanie: "pomyślę o tym jutro". I wciąż aktualne.   Pozdrawiam Ela  

Elmsford, 5 czerwca`06 – poniedziałek

Elmsford, 5 czerwca`06 – poniedziałek Nie dokończyłam wczoraj bo przyszła ta dziewczyna z tamtego pokoju. Przenocowałam bez problemu, ale niewiele się dowiedziałam, bo ona z Jamajki jest. Prawie nie rozmawiałyśmy ze sobą. Ale jak się okazuje to dopiero początek problemów. Dzwoniła tu do mnie dziewczyna z Polski, która właśnie mieszka z tą z Jamajki. Powiedziała, że kiepsko jest w tym Playlandzie, że są Murzyni, że jak nie ma pogody, to nie ma pracy. Jestem już tym przerażona. Na dodatek nie przyjechała nadal ta dziewczyna, z którą mailowałam i z którą zamierzałam wybrać się do pracy. Tak się boję tego wszystkiego, a na dodatek jestem sama. Nie wiem co robić. Powinnam jutro pojechać do Playlandu, ale boję się jechać sama. Aśka nie wiem czy przyjedzie. I jestem zrozpaczona. Czuję się tak bardzo osamotniona i przerażona jak to tylko możliwe. I niestety nie rekompensuje tego fakt, że jestem tak jak sobie wymarzyłam w Stanach, że widziałam NYC, Manhattan. Boję się, że to będzie jakaś po...

Elmsford, 4 czerwca`06 – niedziela

Elmsford, 4 czerwca`06 – niedziela Nic mi się nie śniło niestety. A właściwie to nikt ! Jestem już w Elmsford, czyli miejscu docelowym, w którym będę mieszkać, ale oczywiście nie obyło się bez problemów. Okazało się, że rezerwację mam dopiero od jutra i nie mam gdzie nocować. A ciocia z wujkiem mnie namawiali bym jeszcze została u nich. Może się uda doczepić mnie do pokoju gdzie są inne dziewczyny, które pracują w Playlandzie, ale na razie ich nie ma / swoją drogą to trochę późno kończą pracę, bo zbliża się 23:30 /. W każdym razie nie jest za fajnie. Mam nadzieję, że nie spędzę nocy na kanapie. Ale teraz trochę weselszych informacji... Witam Początek przygód Marty w Nowym Jorku. Pozdrawiam Ela  

New York, Brooklyn dalej 03.06.2006.

New York, Brooklyn dalej 03.06.2006. Przyleciałam już do NY, a dzisiejszą noc spędzę na Brooklynie u dalekiego wujka i cioci. Trochę nieoczekiwanie to wyszło, ale cieszę się, że przynajmniej nie zginęłam. Muszę jednak być czujna, bo oni bardzo chcą mnie wciągnąć do innej pracy, bo ta moja mi się nie opłaca itd., itp. Ale póki co to wszystko jest nevermind, bo jestem w NYC, spędzam dziś w nim pierwsza noc i liczę na wspaniały sen. A o kim to cicho sza!   Witam. Tak na szczęście Marta jest już w Nowym jorku. Pozdrawiam Ela

Amsterdam 3 czerwca`06 – sobota

Amsterdam 3 czerwca`06 – sobota To chyba dotychczas najdziwniejsze /właściwie najniezwyklejsze miejsce/ w którym pisałam. Jestem w Holandii na międzylądowaniu. Do samolotu jeszcze kilka godzin. Jestem po prostu przerażona. Sama w obcym kraju, nie poznałam podczas lotu nikogo, kto by się wybierał się w te same strony co ja, więc w Stanach też będę sama tułać się po obcych miejscach. Mam tylko nadzieję, ze Pan Bóg czuwa nade mną. Wiara w to, że właśnie w ten sposób / bo przecież wszystko przy załatwianiu programu szło tak prosto jak wtedy, gdy jeden uderzony klocek domino przewraca następne/ spełnia się Boski plan, pozwala mi jeszcze się trzymać i nie załamywać. Ale może napiszę kilka słów o ostatnich dniach przed wylotem. Pominę oczywiście brak zorganizowania na czas itp. Natomiast w czwartek wydarzyły się dwie ciekawe sprawy. Tzn. spraw może było trochę więcej niż dwie, ale dwie mają znaczenie. Tak się stało, że umówiłam się aż na dwa spotkania, jedno dziwnie...

Gliwice 29 maj`06 – poniedziałek

Gliwice 29 maj`06 – poniedziałek Do wylotu zostało pięć dni. Zaczynam być przerażona i wpadać w panikę. Jak nigdy potrzebowałabym jakiegoś faceta, by mnie uspokajał, by mnie tulił i zapewniał, że ktoś chciałby wystąpić w tej roli w moim życiu.   Witam. Pamiętam Marty przerażenie, ale ja dopiero byłam spanikowana. Pozdrawiam Ela  

Gliwice 26 maja`06 – piątek

Gliwice 26 maja`06 – piątek Mam już wizę / dostałam ją bez większych problemów na szczęście/, ustaloną trasę lotu, kupiony bilet. Wylot za tydzień jest już tak realny jak to tylko możliwe. Ale nie o tym chciałam pisać. Miałam taki pomysł by spotkać się z różnymi znajomymi przed wylotem, ale właściwie nikt nie jest chętny. Jestem tym autentycznie zaskoczona. Ja wiem, że nie mam dużo bardzo zaprzyjaźnionych osób, ale żeby aż tak, żeby nikt nie chciał zobaczyć się przed czteromiesięczną nieobecnością? Naprawdę jestem pod wrażeniem takiej obojętności. Ludzie milczą jak zaklęci. Nawet nie umiem napisać jak mi przykro. Jestem tak samotna jak jeszcze nigdy !!!   Witam. Tak to w życiu jest z "przyjaźniami". Na razie cieszę się wizytą wnuka. Pozdrawiam Ela  

Gliwice 3 maja`06 – środa

Gliwice 3 maja`06 – środa Na weselu brata złapałam WELON ! Niezła wróżba przed wylotem. I już dawno po ślubie. Dziwne to było przeżycie, bo jakieś takie wyprane z emocji. Jakbym to wszystko oglądała na filmie. Jako świadek siedziałam i tylko starałam się wyglądać dobrze z tyłu. W ogóle przypominało to lekką farsę, ale cóż. Nie da się ukryć , że mój brat jest żonaty. A ja tak czy inaczej jestem totalnie emocjonalnie wycofana. Zastanawiałam się się tylko idąc do ołtarza za młodymi czy ja kiedyś też wezmę ślub i będę szła jako panna młoda główną nawą kościoła. Pytanie bez odpowiedzi oczywiście. Wczoraj natomiast spotkałam się ostatni raz przed wylotem z Mikołajem i Grześkiem. Było tak jakoś nijako. Chyba skończył się czas naszej znajomości. Jakoś tak nie potrafimy już chyba ze sobą rozmawiać.    Witam. Niestety  Marta nie zdążyła wyjść za mąż, chociaż miała takie plany. Pozdrawiam Ela  

Gliwice 2 kwietnia`06 – niedziela

Gliwice 2 kwietnia`06 – niedziela Rok później. Od śmierci Jana Pawła II minął dokładnie rok. Dziś byłam na nabożeństwie w intencji Papieża. Łzy utkwiły mi w gardle na długi czas. Aż nie mogłam śpiewać “Barki”. Pamiętam wydarzenia sprzed roku, staram się żyć lepiej. Ale wciąż wydaje mi się, że On nadal jest. Może spogląda na nas / i mnie/ z góry i nadal nad nami czuwa. Wierzę, że tak właśnie jest !   Witam. Piękne świadectwo wiary.  Pozdrawiam Ela  

Kraków 21 marca`06 – wtorek

Kraków 21 marca`06 – wtorek Dziś pierwszy dzień wiosny, ale pogoda jakby o tym zapomniała. Ale może to lepiej, że nie ma jeszcze słoneczka, ciepłych podmuchów wiatru, pachnących kwiatów i szczebiotu ptaków, bo zatęskniłabym wtedy maksymalnie za miłością. Nie potrafię nie kochać wiosną. Nie da się ukryć, że wiosna kojarzy mi się z miłością, euforią, radością z wiadomych względów. Może tym razem znów ktoś mnie pokocha razem z wiosną? Nie ukrywam, że miałam cień nadziei, że może polecimy do Stanów razem z Maćkiem i Mikołajem w te same okolice. Ale to już na pewno się nie spełni, bo oni lecą do Teksasu.    Witam. Tak wyglądają Marty przygotowania do podróży do NY. Pozdrawiam Ela  

Kraków 20 marca`06 – poniedziałek

Kraków 20 marca`06 – poniedziałek Rye, małe miasteczko na północ od Nowego Jorku. Oto moje miejsce docelowe na wakacje. Dziś byłam w Warszawie na targach pracy i wybrałam ofertę pracy tylko i wyłącznie ze względu na położenie geograficzne. Ale praca też powinna być o.k. - food service. Stanowisko jeszcze bliżej mi nieznane, ale wszystkie są znośne. To tyle o Stanach, bo nadal nie chcę zapeszać.  Witam. Dziś przyjechał do mnie mój wnuk Maciuś. Tyle radości w moim domu!!!  Pozdrawiam Ela    

Gliwice 17 marca`06 – piątek

Gliwice 17 marca`06 – piątek Jakiż entuzjazm bije z poprzedniego wpisu! Jeszcze napiszę dwa zdania o tym wyjściu. Jeden z chłopaków, który grał w tej sztuce, a którego poznałam, gdy byłam śpiewać w Klubie Garnizonowym w Krakowie, powiedział mi entuzjastycznie “cześć”. Wtedy Kaśka, z którą byłam popatrzyła na mnie bardzo zaskoczona, że skąd on mnie zna i dlaczego tak się cieszy na mój widok. Pewnie dlatego tak dobrze czułam się w tym towarzystwie, bo oni wszyscy traktują mnie z sympatią. A teraz wracając do szarej codzienności. W niedzielę jadę do Warszawy, bo tam mam targi pracy. Wczoraj rozmawiałam z Mikołajem. On strasznie kręci, odkąd wie, że leci do Stanów i nie chce, żebym przypadkiem pojechała w to samo miejsce co on. Strasznie mnie tym rozczarował, że nie pozwala mi dołączyć do tej grupki, z którą leci. A oni ponoć mnie lubią! A ja nagle zostałam sama przed tym wylotem i w trakcie całego pobytu. Wiem, że może kogoś poznam, że może jednak nie będę sama, bo znajdę nowych zna...

Gliwice15 marca`06 – środa

Gliwice15 marca`06 – środa Zabalowałam wczoraj troszeczkę na Kazimierzu w Krakowie. Byłam na premierze spektaklu Oli i potem grupowo poszliśmy na piwo. Całkiem nieźle się bawiłam. Całkiem niezły był wczorajszy wieczór. Może jeszcze jakieś szczegóły kiedyś dopiszę. Witam. I wreszcie Marta zaczęła żyć studenckim życiem. Pozdrawiam Ela  

Kraków 6 marca`06 – poniedziałek

Kraków 6 marca`06 – poniedziałek Bardzo dziś potrzebuję pocieszenia, bo nie bardzo mi poszła rozmowa po angielsku potrzebna mi do wylotu do Stanów Zjednoczonych. I tak bardzo chciałam, by ktoś mnie przytulił albo chociaż powiedział, że przecież umiem angielski i na pewno dobrze mi poszło.   Witam. Jak zwykle Marta siebie nie docenia, o czym przekonamy się w dalszych wpisach.  Jestem ciekawa o czym dzisiaj pisaliby Marty rówieśnicy.  Pozdrawiam Ela  

ROZDZIAŁ I

ROZDZIAŁ I OSTATNI PAMIĘTNIK MARTY / fragmenty/ Kraków 21 lutego`06 – wtorek Dziś wprawiłam w ruch całą proceduralną machinę, która ma mnie wysłać do Stanów Zjednoczonych. Tak, wszystko jest na jak najlepszej drodze do tego, by spełnił się mój American dream. Nadal żyję nadzieją!   Witam. Zaczęłam tutaj publikację książkę. Życzę miłej lektury. Pozdrawiam Ela  

SERCE MARTY W NOWYM JORKU

  ELŻBIETA WOŚKO – MALISZEWSKA SERCE MARTY W NOWYM JORKU  / zdjęcie Marty /   ISBN 978-83-925848-2-7 Wydanie I Nakład: 100 egzemplarzy Wydawnictwo Elżbieta Maliszewska Tel. / 32/ 230 38 26 Tel. Kom 604 58 58 23 e-mail: elamaskarada@poczta.onet.pl Druk: “ALT” s.c. Tel./fax 32 238 36 37 Gliwice Gliwice, 2010 „ A sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miara starości życie nieskalane. Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy; bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł. Wcześnie osiągnąwszy doskonałość przeżył czasów wiele”. ...

Przód okładki ksiązki "Serce Marty w Nowym Jorku"